Licznik odwiedzin: 23397013
Moja Ukraina. Stepie szeroki...
Moja Ukraina. Stepie szeroki...
2018-09-23

 Sobota 28 lipca. Z Gdańska wyrusza piesza pielgrzymka na Jasna Górę, a my opuszczamy granice Rzeczpospolitej. Piękna, słoneczna pogoda. Poranna Msza święta w drewnianym barokowym kościele Matki Bożej Szkaplerznej z błogosławieństwem miejscowych kapłanów była pięknym darem. Ruszamy po śniadaniu. Po 20 km docieramy do granicy. Nie widzimy przejścia, a przed nami kilometrowa kolejka pojazdów. Czas na modlitwę. Pomogła. Celnicy ukraińscy nie mieli zastrzeżeń co do przewożonych darów. Tylko trzeba było zebrać odpowiednią ilość pieczątek od wszystkich urzędników. Po dwóch godzinach, właściwe trzech, bo czas tu inny, ruszamy na Lwów. Piękna bardzo szeroka droga. Widoki ciekawe. Teren raczej płaski. Mało pojedynczych zabudowań. W miasteczku Równe zaciekawiły nas furmanki z tablicami rejestracyjnymi. Później przyzwyczailiśmy się do tego widoku. Trochę żałowaliśmy, że pojechaliśmy obwodnicą Żółkwi i tylko z daleka widzieliśmy panoramę miasta z jego zabytkami. Ale nie wiedzieliśmy ile czasu nam zajmie dojechanie do Rohatyna. W okolicach Lwowa nawierzchnia drogi coraz gorsza. Ale jak przejechać przez Lwów nie wjeżdżając do jego centrum? Niestety oznako-wanie dróg jest bardzo słabe. Na stacji benzynowej kupiliśmy atlas. Przydała się dawna znajomość odczytywania map. Po przejechaniu odcinka obwodnicy z pięknym widokiem na panoramę Lwowa zjeżdżamy na drogę prowadzącą do Stanisławowa, które obecnie nosi nazwę Iwanofrankowska. I wtedy zrozumiałem dlaczego o te żyzne ziemie były wciąż walki. Ujrzeliśmy bezkresne przestrzenie, malownicze krajobrazy, drogę wijącą się pośród wzniesień, na których było żółto od słoneczników. Stepie szeroki, którego okiem nawet sokolim nie zmierzysz, chciało się zaśpiewać, choć to jeszcze nie stepy, ale już czuło się klimat tych przepięknych ziem i ludzi. Około piętnastej dojechaliśmy do celu. Po chwili spotkaliśmy się z ks. Janem. Udaliśmy się do domu sióstr prezentek, które prowadzą ochronkę. To tam mieliśmy mieszkać przez dwa tygodnie. Przywitała nas sympatyczna siostra Damiana. Po posileniu się udaliśmy się wszyscy do Bolszowiec. Dzięki pomocy Polaków udało się odbudować dawny klasztor i kościół karmelitów zniszczony przez władze sowieckie. Obecnie pracują tu franciszkanie. Tu znajduje się sanktuarium maryjne i choć oryginał obrazu 50 lat temu został przewieziony do kościoła św. Katarzyny w Gdańsku, to tutaj przybywają liczne pielgrzymki, tu odbywają się rekolekcje i kolonie. Ugoszczeni przez gwardiana, ojca Andrzeja ruszamy z powrotem. Jeszcze tylko wieczorna wyprawa na cmentarz, odwiedzenie grobowca polskich żołnierzy. I trzeba spać, bo jutro niedziela. I tak za dużo wrażeń jak na jeden dzień. cdn.

Wtorek
23 kwietnia 2024
Okres zwykły
7:30 - Msza św.
Intencja: Z podziękowaniem za otrzymane łaski, z prośbą o zdrowie i błogosławieństwo Boże dla rodziny Skielnik
18:00 - Msza św.
Intencja: ++ Renata i Jarosław Żabińscy

(c) copyright 2009 - 2011 by Parafia Chrystusa Króla w Gdyni Małym Kacku