Licznik odwiedzin: 23407177
Od Bałtyku po gór szczyty...
Od Bałtyku po gór szczyty...
2022-07-03

   Z tymi szczytami to może lekka przesada, ale podróż z Gdyni - jakby nie było - od Bałtyku, aż do samego Białego Dunajca, dzieci i młodzież zniosła dzielnie. Kilka tzw. sikundowych przystanków wymuszonych było choćby przepisami drogowymi, jakie wiążą kierowców. Wtorkowy poranek przywitał nas widokiem pięknego hotelu w góralskim stylu - nowego i nowoczesnego zarazem, bo wyposażonego w windę. Pokoje dwu-, trzy- i czteroosobowe raczej spełniły oczekiwania młodych wczasowiczów. Podróżując w kolejne dni w różnych kierunkach, dowiedzieliśmy się, że i kuchnia tego ośrodka jest szeroko znana, a rzeczywiście - trzeba przyznać - jest co chwalić. Można się było o tym przekonać już podczas śniadania w dniu przyjazdu: szwedzki stół, dobrze zaopatrzony, z którego można było korzystać do woli - oczywiście tylko w ramach stołówki. Po lekkim wypoczynku należało się szybko przedzierzgnąć w buty piechurów i zbadać okolicę Białego Dunajca. Śpieszyliśmy się, bo prognozy zapowiadały deszcze od godz. 13-tej. Tu jednak pojawił się problem: młodzi ludzie tak bardzo przyzwyczaili się do zajęć on-line, że część z nich wykazała zdziwienie na propozycję przejścia tego krótkiego szlaku pieszo... Owszem, zainteresowanie wzbudziły spotkane po drodze krowy, owce, a nawet kury (które, jak się okazało trochę różnią się od kogutów...). Rodziły się pytania o kapliczki zamocowane na drzewach czy o drewno składowane na poboczu dróg. Zawędrowaliśmy też w okolice tartaku. W ruch poszły aparaty w komórkach, bo przecież taki krajobraz i tak charakterystyczne budowle są raczej rzadkością. Była też okazja by pokazać i ostrzec przed tzw. barszczem Sosnowskiego. Po powrocie z tego, zaledwie sześciokilometrowego szlaku, był czas na sport i zabawę. Potem obiadokolacja, wieczorna Eucharystia i w miarę spokojnie przeżyta noc.

   We środę dostaliśmy się pod komendę przewodnika tatrzańskiego, który z wnętrza autokaru opowiadał o Zakopanem, zaprowadził na Krzeptówki, ale też przeciągnął przez Dolinę Kościeliską. Tu znów zdziwienie, bo nie można tam było wjechać... autobusem. Przewodnik jednak uodporniony, nie zwracał uwagi na narzekania młodych emerytów i umiejętnie stosując przystanki, uparcie wskazywał na to, co piękne w Tatrzańskim Parku Narodowym. Doprowadził grupę do Wąwozu Kraków, ciągle opowiadając o pięknej przyrodzie i niebezpiecznych ingerencjach w nią człowieka.

   Czwartek rozpoczął się krótką modlitwą, śniadaniem i wyjazdem do Sromowców Niżnych, by stamtąd płynąć Dunajcem. Kto to przeżył, temu nie trzeba tłumaczyć, ale połączenie palącego słońca, chłodnej wody Dunajca i opowieści flisaków, dały ogrom przeżyć. Spływ zakończył się w Szczawnicy ze słynnymi lodami Jacaka. Potem był wjazd na Palenicę i zejście z niej, przejazd do Kluszkowców, gdzie znajduje się tor saneczkowy, czynny również latem - wózki na szynach, wciągane na górę i serpentynami opadające ku dołowi - to dopiero w uszach szum, w oczach łzy! Niektórym nie wystarczył jeden raz...

   Piątek rozpoczął się od Mszy św., bo na młodzież czekała w tym dniu jedna, podstawowa atrakcja: cztery i pół godziny spędzone w Termach w Bukowinie Tatrzańskiej. Po powrocie już tylko kolacja, a po niej jeszcze gry i zabawy na przyległym placu i spoczynek, bo sobota to już porządkowanie pokojów, pakowanie i droga do Krakowa. Tam krótkie zwiedzanie i przejazd na Jasną Górę, by można było uczestniczyć w Apelu i wracać szczęśliwie do domu.

Wtorek
23 kwietnia 2024
Okres zwykły
7:30 - Msza św.
Intencja: Z podziękowaniem za otrzymane łaski, z prośbą o zdrowie i błogosławieństwo Boże dla rodziny Skielnik
18:00 - Msza św.
Intencja: ++ Renata i Jarosław Żabińscy

(c) copyright 2009 - 2011 by Parafia Chrystusa Króla w Gdyni Małym Kacku