Do znudzenia powtarzamy, że zadanie proroka niekoniecznie polega na przepowiadaniu przyszłości, ale na pewno ma on obowiązek mówie-nia w imieniu Boga. Jest on - według dzisiejszej nomenklatury - Jego oficjalnym przedstawicielem. Teoretycznie więc samo powołanie do misji prorockiej winno być ogromnym zaszczytem dla wezwanego do tej roli. Powinno. Czy jednak jest?
Nie ulega wątpliwości, że jest to wielkie wyróżnienie. Ostatecznie prorok to jakby przyjaciel Boga, ktoś dopuszczony do wielkiej z Nim konfidencji. Pozostaje jednak wątpliwość: Czy w dzisiejszym świecie być przyjacielem Boga to zaszczyt? Brzmi to niemalże jak bluźnierstwo, ale przecież dobrze wiemy jakie są ideały współczesnych ludzi i czego oni oczekują... Boże idee domagają się realizacji na zasadzie cierpliwego i upartego dążenia do trudnych celów. Odbywa się to drogą całkowitego zaangażowania i wielu poświęceń. Tego ludzka natura nie lubi... Każda więc zachęta do życia zgodnego z wolą Bożą jest traktowana jako zamach na osobistą wolność. Tego rodzaju argumentacji mamy w dzisiejszym świecie całe mnóstwo. Zresztą nie inaczej było i w poprzednich wiekach. Dlatego do proroka Ezechiela mówi Bóg wprost: "posyłam cię do ludu buntowników (...) To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach." Wolę Bożą jednak trzeba głosić. Nie przyszło to łatwo nawet Bożemu Synowi, który z żalem wyznaje: "Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swym domu może być prorok tak lekceważony". Niezależnie jednak od wyniku prorockich działań, ważne jest, aby słuchający mieli świadomość błędu, w jakim tkwią i choć małą szansę na pobudzenie do działania własnych sumień: "A oni, czy usłuchają, czy nie, są bowiem ludem opornym, przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich".