W drugim czytaniu znajdujemy dzisiaj słowa, w których św. Jakub krytykuje modlitwę chrześcijan wywodzących się z judaizmu: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz". Błąd chrześcijan, do których skierowane były te słowa, polegał na obieraniu za przedmiot modlitwy rzeczy lub działań, które miały na celu zaspokojenie pragnień człowieka, a nie pełnienie woli Bożej. W ten sposób ich modlitwa z góry miała na celu wyproszenie konkretnej rzeczy.
Często podobnie jest w naszym życiu. W naszej modlitwie zwykle ograniczamy się jedynie do proszenia o rzeczy, które na chwilę obecną chcemy mieć.
Modlitwa ma być przede wszystkim spotkaniem z Bogiem, rozmową z Nim. Oczywiście mamy w niej poruszać nasze codzienne problemy, bo nie może ona być oderwana od życia. Najczęściej jednak jest tak, że w modlitwie prosimy Boga o błogosławieństwo już podjętych przez nas decyzji. Tymczasem kolejność powinna być odwrotna. Wszelkie nasze działania i decyzje powinny wypływać z modlitwy. Dla przykładu nasza modlitwa często jest odkładana na koniec dnia, a powinna ona dzień zaczynać. Mam stawać przed Bogiem i pytać się każdego dnia: Panie co mam czynić dzisiaj, by bardziej zbliżyć się do Ciebie? Mamy prosić o miłość do bliźniego, o cierpliwość w pracy, o mądrość w podejmowanych decyzjach itd.
Chodzi o to, aby rzeczywiście w modlitwie poszukiwać woli samego Boga, a nie prosić o wypełnienie woli mojej.