Śmierć Pana Jezusa była największą niesprawiedliwością w dziejach świata. Służyła jednak interesom konkretnej grupy osób. Siły zła zostały obudzone, machina poszła w ruch. Odtąd konieczną stała się obrona raz zajętego stanowiska. Kosztowało to wiele pieniędzy, czasu, intryg, gwałcenia prawdy itd. Ta strona jednak nie miała skrupułów - cel uświęcał środki.

   Obok zaś znalazła się grupka głosicieli prawdy, przybitych nie tyle faktem śmieci swego Pana (bo już przecież zmartwychwstał) ile niemożnością przebicia się z tą wieścią do pozbawionego nadziei świata. Nie dysponowali potężnymi środkami materialnymi, nie mieli za sobą siły nie prawa - zdani byli tylko na siebie. Wiedzieli jednak, że wspiera ich potężniejsza siła - sam Ojciec niebieski.

   Zamilczanie Chrystusa jednak trwa. Trwa rzeczywiście do dnia dzisiejszego i pewnie potrwa aż do dnia Sądu Ostatecznego. Cóż można zrobić? Modlić się i głosić. Na przekór kłamcom, zwodzicielom i wszelkiej maści ogłupiaczom. Stawka bowiem jest zbyt wysoka, by można było nad faktem Zmartwychwstania Pańskiego przejść do porządku dziennego, nie przejmując się tym zbytnio. Tamci zaś muszą przecież czuć oddech Boga na plecach. Jak długo pozostaną na niego nieczuli?