Wiele razy czytaliśmy w Starym Testamencie, że Syjon to góra, gdzie Bogu mieszkać się spodobało. I rzeczywiście, stała się ona znakiem Jego obecności pośród narodu wybranego. O tym, że jest to miejsce wyjątkowe przekonuje wiele wypowiedzi prorockich, jak chociażby dzisiejszy fragment z Księgi Proroka Ezechiela. Cudowna moc wód, płynących w kierunku wschodnim wynika właśnie stąd, że płyną one z cudownego miejsca - świątyni Boga. To tylko potwierdza wyjątkowość tego miejsca będącego znakiem obecności Bożej. Wciąż jednak tylko znakiem. Gdyby było inaczej, nigdy nie pozwoliłby Pan Bóg, aby burzono Jego świątynię i święte miasto Jeruzalem. To zaś się zdarzało...
W tym zawarta jest cenna wskazówka historyczna dla nas: chociaż świątynia jest znakiem obecności Boga pośród nas, a jej piękno wyrazem naszej miłości do Niego, to oczekuje On czegoś więcej - chce zamieszkać w nas samych, jak to nam tłumaczy św. Paweł w dzisiejszym drugim czytaniu: wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia. To dla naszego Pana jest cenniejsze - chce zamieszkać w nas, pragnie z nami nieustannie być. Stąd pewnie Chrystusowa wizyta w domu Zacheusza, który nigdy nie śmiałby zaprosić Go osobiście, ale skoro zaproponował to sam Pan, radość jego sięgała nieba. Tak, właśnie nieba, bo czym innym jest tak gruntowna odmiana życia, gdy człowiek dotknięty miłością, sam chce nią się dzielić - jak jego Mistrz? Bo istotnie to ów Pan działa już w nim. W ten sposób człowiek staje się znakiem obecności Boga na świecie. I o to chodzi.