Nie wyrywać się | 2013-12-12 |
Takie widoki mogą śmieszyć postronnych obserwatorów, ale niesamowicie irytują ich głównych aktorów. Oto gdy matka, wychodząc z dzieckiem na spacer, rozgląda się wokół w obawie grożącego dziecku niebezpieczeństwa, nie widzimy w tym niczego dziwnego, gdy nie pozwala mu zbliżyć się zbytnio do brzegu stawu czy rzeki, traktujemy to normalnie. Śmieszyć mogą dopiero scenki, w których dziecko, nieświadome ewentualnego zagrożenia, usiłuje wyrwać swą małą rączkę z ręki mamy. Natychmiast rodzi się pytanie: „Po co?" i rada w duchu kierowana pod jego adresem: „Nie rób tego." Ono jednak nie słyszy i uparcie próbuje realizować swój, niezbyt zresztą konkretny, plan. Siłą napędową takiego działania jest najczęściej upór i brak pokory. Skutki matczynej zgody mogą być dla samego zainteresowanego bardzo bolesne. Może i niekiedy ugnie się taka matka pod presją dziecięcego uporu, ale tylko po to, by w praktyczny sposób ono samo przekonało się o bezsensie dziecięcego uporu. Podobnie jest i z Panem Bogiem, który do szaleństwa kocha swoje rozumne stworzenie, do tego stopnia, że jest w stanie swego Syna poświęcić dla ludzi ocalenia. Ten właśnie Bóg w niezwykle czułych słowach przemawia do nich „robaczku" lub „nieboraczku" ocalę cię, poprowadzę cię, uchronię, nie bój się, bo jestem z tobą. Ty zaś tylko nie wypuszczaj swojej małej rączki z Mej dłoni, a nic złego cię nie spotka. |