Grzech, sprawiedliwość i sąd | 2010-05-11 |
Trudno się dziwić smutkowi Apostołów, gdy po raz kolejny usłyszeli o konieczności – tym razem już bliskiego – odejścia Chrystusa. Bez Niego nie widzieli przecież przyszłości dla siebie. Po cóż żyć, jeśli Jego nie będzie? Z pewnością mnóstwo też innych pytań dręczyło ich, jak choćby to: Dlaczego miałby ich zarażać tak fantastycznymi ideami, ukazywać swą mądrość i wielkość, potwierdzać je cudami swej mocy i… po prostu odejść? Jakoś nie mieściło się to w ich umysłach. Zbyt często jednak mówił o tym samym. Finał zbliżał się więc szybkimi krokami. Nie musiała ich jeszcze przekonywać argumentacja o pożytkach z Jego odejścia. Im tak było dobrze. Chwile z nim spędzone mogłyby trwać na wieki… Okazuje się jednak, że Chrystusowe odejście będzie dla nich korzystniejsze. Korzyści tej na imię Duch Święty. Ma On przybyć, aby pouczyć świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. Dość trudne i niezrozumiałe to sformułowanie. Pan Jezus o tym wiedział, więc natychmiast wyjaśnił: grzechem jest odrzucenie Chrystusa. To zrozumiałe, bo kto Jego odrzuca świadomie naraża się na wieczne potępienie. Czyż nie jest to największym w świecie i najbardziej nierozsądnym marnotrawstwem? Dotyczy bowiem sprawy najistotniejszej – zbawienia. Sprawiedliwość jest Chrystusową przepustką do zbawienia – niebawem znajdzie się w niebie, podobnie jak starotestamentalny Henoch. Natomiast sąd nie ma być potępieniem świata, ale szatana, który uzurpował sobie władzę nad tym światem. Właśnie dlatego zostanie potępiony. |