Dysputy o Bogu | 2010-05-13 |
Skąd my znamy ten rodzaj dyskutowania? Oto bowiem Paweł przybyły właśnie do Koryntu – człowiek światły, oczytany, poliglota, znający się zarówno na filozofii jak i poezji, bez wątpienia wybitny teolog, on właśnie wchodził w egzystencjalne dysputy z Żydami i Grekami. Święty Łukasz dodaje, że Żydom trzeba było „udowadniać”, że Jezus jest Mesjaszem. No, cóż? Pewnie to i dobrze, że domagali się dowodów. Świadczy to o próbach racjonalizacji wiary. Tej zaś w żadnym wypadku nie należy porzucać. Jeśli zaś namawiał ich do tego Żyd i to znany ze swej mądrości, niegdyś prześladowca chrześcijan, to należało założyć, że ma po temu solidne podstawy. Widocznie jednak w sporach z nim okazywali się zbyt słabi i dlatego „sprzeciwiali się i bluźnili”. Mieli prawo do własnego zdania i zupełnie osobistego spojrzenia na historię zbawienia oraz udział w niej Chrystusa, ale przecież nikt nie dał im prawa do bluźnierstw. Nie tak dyskusje powinny wyglądać. Trudno więc się dziwić, że Paweł, otrząsnąwszy swe szaty, opuścił to towarzystwo. Możemy się dziwić ich zapiekłości, uporczywemu bronieniu własnego zdania, przy jednoczesnej odporności na wszelkie argumenty teologiczno-biblijne. Gdybyż choć chcieli pomyśleć! Gdyby wysilili się na większą otwartość! A miał Paweł cały arsenał argumentów i to biblijnych, odsłaniających sens niejednego fragmentu Pisma św. właśnie w oparciu o życie, działalność i nauczanie Pana Jezusa. Zamknęli się na to, zamknęli na zbawienie. A wystarczyło przyjąć pokorne założenie, że nie wszystko wiem, nie na wszystkim się znam i warto posłuchać czasem kogoś mądrzejszego. Trwali przy swoim. Trzeba jednak przyznać, że tamci przynajmniej bronili wiary albo choćby swojego na nią spojrzenia. Dziś wielu z podobną determinacją broni pustki ateizmu. Z wygody? Z przekory? Z mody? Wszystko to nie ma najmniejszego znaczenia, gdy weźmiemy pod uwagę, że wyroki tego Sądu będą nieodwołalne, a werdykt Jego ostateczny. |