Wspomożycielka | 2010-05-24 |
Ewangelia o cudzie w Kanie Galilejskiej nieodmiennie kojarzy się z Jasną Górą. Tam bowiem codziennie czyta się tę Ewangelię. Będąc więc w tym szczególnym miejscu automatycznie zostaje człowiek odniesiony do tamtych, jakże ważnych wydarzeń, które swoją rangę zawdzięczają pewnie nie tyle charakterowi cudu (były bowiem większe i bardziej spektakularne) ile sposobowi jego zdziałania. Dokonał go bowiem Pan Jezus na wyraźną prośbę, a właściwie sugestię zaledwie, swojej Matki. Jakże pewną była swego – przedstawiając problem Synowi, już wydała sługom weselnym polecenie: „uczyńcie wszystko, cokolwiek Syn mój wam powie”. To Pan Jezus ujawnia pewne wątpliwości: „Jeszcze nie nadeszła godzina Moja”… Jakże wiele ta scena mówi nam, ludziom XXI wieku! Przecież to wciąż ta sama Matka i wciąż ten sam Jej Syn! Zauważmy, że Ewangelista nie wspomina, aby ktokolwiek sugerował Najświętszej Matce kierowanie się z prośbą do Syna w takiej sprawie. Ze wspomnianej relacji wynika raczej, że Maryja sama dostrzegła potrzebę i z własnej inicjatywy szukała pomocy u Syna. Nie podpowiadała gotowych rozwiązań, a tylko zasugerowała problem… Nie inaczej wygląda to dziś – wielokrotnie Maryja, dostrzegając nasze problemy, nawet i bez naszych próśb prosi swego Syna o pomoc, o interwencję. To winno nas ośmielać, by korzystać z owego pośrednictwa jak najczęściej, ale też i przypomina nam, jak wielką wdzięczność winniśmy okazywać zarówno Jej jak i Jej Synowi. |