Urok zwyczajności | 2015-08-31 |
Uzasadnione miał pretensje Pan Jezus do swoich rodaków, skoro nie chcieli Go zaakceptować jako wypełnienie dawnych proroctw. Potwierdzał to zresztą w innym miejscu, gdy z wyrzutem kładł im przed oczy prawdę: „Gdyby przyszedł kto inny w swoim imieniu, to byście go przyjęli, ale gdy Ja przychodzę w imię Boga, to Mnie nie przyjmujecie". To byłoby zbyt proste: On, jeden z nas? A jednocześnie zbyt skomplikowane: w jaki sposób mógłby stać się kimś tak wielkim? Ta prostota była nie do przyjęcia, bo zbyt skomplikowana. A przecież tak właśnie działa Bóg - poprzez proste znaki. Raz jest to płonący krzak, innym razem woda, która w mur się formuje, zwykła laska, która nocą zakwita, zwykły pasterz, nacinający sykomory, który prorokiem się staje... To powinno dać do myślenia. A jednak nie. Łatwiej nie myśleć, oburzyć się udawać zgorszenie... Dziś również wielu szuka nadzwyczajności. Chrystus w eucharystycznym Chlebie - nie, ale zachwycanie się atmosferą odległych sanktuariów i owszem. Grupa modlitewna w parafialnej wspólnocie - oczywiście nie, ale poszukiwanie dreszczyku emocji w innych, nawet niechrześcijańskich wspólnotach - jak najbardziej. To trochę tak jak dziecko, które nie potrafi docenić skarbu swojej rodziny, a zachwyca się postawą sąsiadów. To jak mąż, który zamiast popracować nad własnymi relacjami z żoną, tęsknie wzdycha ku sąsiadce, tak naprawdę jej nie znając. Uczmy się cenić to, co zwykłe, pokorne, a przez to cenne, bo Boże. W przeciwnym wypadku utracić możemy Najcenniejsze.
|