Takie cuda! | 2010-06-07 |
Jak głęboko trzeba być zanurzonym w świecie ducha, aby wyraźnie odczytywać wolę Bożą? Jak głęboką wiarę trzeba mieć, aby tę trudną nieraz wolę przyjąć i natychmiast realizować, choć krok ten zakrawać może na szaleństwo? Kto jest w stanie tak bezwarunkowo przystąpić do wypełnienia woli Najwyższego? Pierwszy kojarzący się nam z kart Starego Testamentu, to bodaj Noe, który na rozkaz Boży, nie bacząc na drwiny swych ziomków, w oddaleniu od morza, zbudował wielki okręt. Dalej Abram, który jako 75-latek, żyjąc w ziemi pogańskiej, na głos Boga zostawił rodzinne strony, krewnych i znajomych, udając się do ziemi przez Boga wskazanej. Mojżesz już z oporami dał się owładnąć Bogu, a przecież dzięki temu stał się współtwórcą do dziś podziwianych cudów. Można by tę listę wydłużać, ale pozostańmy przy dzisiejszym czytaniu, wskazującym na Eliasza, wielkiego proroka, autentycznie zjednoczonego z Bogiem do tego stopnia, że gdy Pan zażądał od niego pójścia nad potok Kerit, by tam przetrwał czas suszy, a kruki miały mu dostarczać chleb rano i mięso wieczorem… on uwierzył. I stało się tak! Po cóż rozważać czy coś jest możliwe, skoro Bóg zapewnia, że stanie się? Szkoda czasu i wysiłku związanego z gimnastyką intelektualną – prościej przecież iść śladem Bożych instrukcji. Jest tylko jeden problem: trzeba się nauczyć owego subtelnego głosu Bożej woli, by mieć pewność, że to właśnie On nas prowadzi. Wtedy cuda staną się naszą codziennością. |