Bartymeusz dla nas | 2015-10-25 |
Głusi mają swój świat - podobnie jak niewidomi. Radzą sobie w nim jakoś, choć - rozumiejąc swoje ograniczenia - zdarza się, że wyrażają pretensje do pełnosprawnych, a nawet do Pana Boga. Świat próbuje im kompensować braki natury osiągnięciami techniki. Z reguły przyjmują je z wdzięcznością, choć są to tylko protezy normalności. Pojawiają się jednak głosy (i to całkiem poważnych osób z Polskiego Związku Głuchych), że oferowanie niesłyszącym implantów ślimakowych stanowi wyrwanie ich z naturalnego świata i wprowadzeniem do świata, którego nie znają i do którego się nie przyzwyczają. Mniejsza o słuszność tego twierdzenia - na nasz użytek ważne jest to, że są ludzie, którym dobrze jest w świecie ciszy, którzy nie mają nawet ochoty wejść do tzw. normalnego świata. Zwróćmy więc uwagę na Bartymeusza - on rozumiał swoje upośledzenie, źle mu z nim było, po prostu chciał widzieć, pragnął oglądać świat, o którym tyle słyszał i w który sam się wsłuchiwał. Pragnął. Nie poprzestawał jednak wyłącznie na pragnieniu. Dowiedziawszy się o przechodzącym Chrystusie, zrobił wszystko, aby znaleźć się w zasięgu Jego oddziaływania. Mało tego! Wiedząc, że jedynie od Niego spodziewać się może odmiany swego losu, że tylko On wprowadzić go może do upragnionego świata obrazów, wołał i krzyczał na całe gardło rozumiejąc, że to być może jedyna taka okazja w całym jego życiu, że jeśli nie zrobi wszystkiego, aby ratunek znaleźć, to upragniona odmiana się nie dokona. Ileż pragnienia, ileż wiary było w tym człowieku, ileż samozaparcia! Nie rezygnował, choć inni go hamowali. I dopiął swego - wybłagał cud. Bez wątpienia jest to przykład dla nas: przede wszystkim trzeba mieć świadomość istnienia lepszego świata, pragnąć go bez wypierania się własnych ograniczeń, zaufać Bogu władnemu wszelkie pragnienia zaspokoić i prosić, prosić, nie zaprzestając działania.
|