Sobór Jerozolimski | 2016-04-28 |
Przedziwna jest nadgorliwość neofitów. Najczęściej pragną oni - prawdopodobnie powodowani chęcią nadrobienia braków w dotychczasowym życiu - przyjmować za obowiązek wiary to, co jest zaledwie zaleceniem. Wobec takiej sytuacji stanęli apostołowie, gdy to neofici rekrutujący się z judaizmu, domagali się przechodzenia pogan do chrześcijaństwa przez obrzezanie. Apostołowie długo dyskutowali na ten temat, choć ostatecznie nie zdecydowali się na prowadzenie pogan okrężną drogą do Chrystusa. Nie chodziło tu jedynie o fizyczny znak obrzezania. Jego przyjęcie pociągało bowiem za sobą podporządkowanie się ogromnej ilości przepisów, o których mówi w dzisiejszym pierwszym czytaniu św. Piotr, że „ani my ani przodkowie nasi nie mieliśmy siły dźwigać\". Oczywiście. Były one bowiem obliczone bardziej na handel z Bogiem niż relację miłości. Rodziły przekonanie, że na przykład składane ofiary są w stanie wyrównać ludzkie rachunki z Bogiem, że wystarczy w odpowiednim czasie i właściwych porcjach składać Panu daninę modlitwy, aby być z Nim zjednoczonym. Z tego myślenia wyzwolił nas Pan Jezus, podkreślając za każdym razem, że między człowiekiem a Bogiem nie może istnieć relacja ilościowa, a jakościowa. To musi być personalny kontakt przepełniony miłością. Pod takim sposobem myślenia podpisali się apostołowie na Soborze Jerozolimskim. Warto, abyśmy i my dziś o tym pamiętali. Pan Bóg bowiem nie chce niczego od nas, ale chce nas. |