Po lekturze dzisiejszej Ewangelii można by przypomnieć znaną prawdę, że sprawiedliwie nie znaczy po równo. Doskonale rozumieją to rodzice, którzy niejednokrotnie muszą rozstrzygać sprawy sporne pomiędzy swoim potomstwem, chociaż mają świadomość, że w \"bezwzglednych wartościach\" prawa ich decyzja może nie mieścić się w kategorii \"sprawiedliwe\", to przecież argumenty w stylu \"przecież jesteś starszy - powinieneś mieć więcej rozumu\", zdecydowanie usprawiedliwiają nawet niepopularne decyzje.

   Jest rzeczą jasną, że Pan Jezus nie chciał podzielić się jedynie problemem, jaki miał anonimowy właściciel winnicy z wynajętymi przez siebie pracownikami. Ich niezadowolenie z powodu zrównania w płacy niezależnie od przepracowanego czasu, ma na celu ukazanie rzeczywistości, o której nie mamy zielonego pojęcia - istoty nieba. Ponieważ jest to coś, co i tak nam się nie należy, a jeśli to otrzymać mamy, to tylko z Jego łaskawości, koniecznym wnioskiem jaki się nasuwa jest stwierdzenie, że nieba nie sposób sobie kupić, nie można sobie na nie \"zarobić\". Owszem, należy spełnić pewne warunki, jakich oczekuje Gospodarz niebieskich przybytków, bo \"nic nieczystego nie wejdzie do królestwa niebieskiego\", ale nie oznacza to, że szczęście niebieskie zawdzięczamy własnej pracowitości. Dlatego po prostu nie mamy prawa domagać się nieba jako nagrody za dobre życie, a już z pewnością odmawiać tego prawa innym. Prawdziwy problem pojawia się wówczas, gdy ktoś ustawia się w kolejce \"po zbawienie\" na krótko przed śmiercią. Klasycznym przykładem jest Dobry Łotr. Tu właśnie w praktyce Pan Jezus udowodnił, że miłosierdzie Jego nie zna granic. Trochę tak, jak dobry nauczyciel, który bierze pod uwagę nie tylko zdolności, ale i pracowitość ucznia i jest gotów przymknąć oczy na pewne jego braki i nagrodzić promocją do kolejnej klasy.