Wierność przykazaniom | 2017-06-14 |
Znany jest stary dowcip o Mojżeszu: Kiedy schodził on z Synaju, już z daleka krzyczał do swoich ziomków, że ma dwie wiadomości: jedną dobrą i jedną złą. Na pytanie o tę dobrą odpowiedział: „Po negocjacjach udało się zejść do dziesięciu\". A ta zła? „No, cóż... szóste jednak pozostaje\". Wszyscy oczywiście wiedzą, że chodzi o przykazania. Ten dowcip oddaje sposób myślenia współczesnych ludzi, oswojonych z demokracją do tego stopnia, że - w ich mniemaniu - wszystko można ustalić, wynegocjować i zatwierdzić. Praktyczny relatywizm. Przy czym nie ma znaczenia jaka jest waga problemu do rozwiązania. Wszystko zależy od nas, od naszych pragnień i nastawień. I w tym tkwi błąd. Sam Pan Jezus, który przyszedł na świat jak Bóg - Człowiek, mając do tego konieczne kompetencje, stwierdził jednak wyraźnie, że nie przyszedł znieść Prawa, ale wypełnić. Nawet jedna jota nie zmieni się w Prawie - jak powiedział - aż się wszystko spełni. Dlaczego? Ano dlatego, że to sam Pan Bóg, dbając o nasze bezpieczeństwo, otoczył nas płotem przykazań. Mają nas one chronić przed utratą perspektyw szczęścia wiecznego. I rzeczywiście: człowiek w ten sposób ogrodzony może się czuć bezpiecznie w świecie przez Boga mu wyznaczonym. Gdy jednak wyłamie choćby jedną sztachetę z owego płotu, niepostrzeżenie zakradać się mogą mniejsze szkodniki, potem coraz większe i większe. Te z kolei będą powodowały większe wyłomy - upadać będą następne przykazania, a w końcu człowiek będzie nie gospodarzem u siebie, ale niewolnikiem rozmaitych złych mocy na własnym podwórku. Dlatego właśnie nie wolno zmieniać niczego, co od Boga pochodzi. Nawet najmniejszego przykazania. |