Zapowiedź chwały | 2010-08-06 |
Żaden, nawet najmniejszy cud w wydaniu Pana Jezusa nie był pomyślany jako narzędzie zyskiwania aplauzu, zdobywania popularności. Z przemienieniem na Górze Tabor było podobnie. W tak wąskim gronie cud ów nie mógł przysporzyć Chrystusowi wielu fanów. Ci trzej zresztą, których ze sobą zabrał na Tabor, byli Nim wystarczająco zauroczeni. Nie był to więc cud na teraz. Jego znaczenie Apostołowie mieli odkrywać stopniowo, a ładunek emocji, podziwu i uwielbienia miał zostać w nich „zmagazynowany” na czas gorszy – na chwile Chrystusowego umęczenia i Jego haniebnej śmierci. Mówi się tu o zgorszeniu krzyża. Aby niejako zabezpieczyć swoich uczniów przed owym zgorszeniem, aby nie utracili oni wiary w Niego właśnie w tym czasie, który niebawem miał nadejść, potrzebne było to właśnie wydarzenie. Apostołowie kompletnie byli zaskoczeni tą wizją. Dla każdego z nich był to obraz absolutnie czytelny: Mojżesz i Eliasz to przecież reprezentanci dwóch filarów Starego Przymierza – Mojżesz symbolizujący Prawo, a Eliasz Proroków. Ich Mistrz natomiast pośrodku. Był to dla nich wyraźny znak ciągłości między tym, co zdziałali oni i co czyni ich Pan. Ten sposób myślenia potwierdził głos Ojca, który aktualności swej nie traci do dziś – „Jego słuchajcie”. |