Właściwy kandydat? | 2010-08-24 |
Św. Bartłomiej... Tak - Apostoł, męczennik. A od czego się zaczęło? Od - zdawałoby się - przypadkowego spotkania. Spotkania, które diametralnie odmieniło życie Bartłomieja. Nie popisał się on jednak podczas owego pierwszego kontaktu: „Czy może być co dobrego z Nazaretu?" - to przecież jego słowa. Zwątpił w Chrystusa jeszcze Go nie znając. Dlaczego więc Pan Jezus chciał w ogóle z kimś takim się zadawać? Mało tego! Z niego i podobnych mu ludzi uczynił Apostołów! Dlaczego nie sięgnął po pomoc jakiejś szkoły rabinackiej? Miałby od razu ludzi teologicznie przygotowanych, retorów, z pewnością kulturalnych i żądnych sukcesu. Z takimi można by zawojować świat! Tymczasem Pan Jezus wolał sięgnąć po puste naczynia - ludzi bez dorobku, nie gwarantujących wielkich osiągnięć, owszem - z licznymi wadami. Ich wspólną cechą była jednak prostota i szczerość. Niefortunna wypowiedź Bartłomieja była tego dowodem. Ale to właściwie tacy ludzie, przekonawszy się do Chrystusa, byli nie tylko w stanie dostrzec w nim kogoś wartościowego, ale wyzbywszy się osobistych ambicji, porzuciwszy wielkie aspiracje, gotowi byli życie za Niego oddać. Czy uczyniliby to samo dla fałszerza, oszusta? Z pewnością nie, ale właściwy sposób wartościowania stał się im dostępny dopiero gdy całą ufność położyli w Chrystusie, nie licząc na nic i nie spodziewając się niczego dla siebie. Dopiero, gdy człowiek uzna swoją małość i nicość, staje się „plastyczny" dla Boga i tym łatwiej Bogu ukształtować człowieka na swoje podobieństwo.
|