To nie był doraźny pomysł | 2020-04-09 |
Tak dalece oswoiliśmy się ze słowami kluczowymi dla dnia dzisiejszego, że trudno nam pojąć zdziwienie jakie malowało się na twarzach apostołów, gdy je usłyszeli. A przecież ostatnie dni utrzymywały ich w ciągłym stresie - o życie własne i Mistrza. Póki co udało się uniknąć najgorszego, ale zagrożenie bynajmniej nie minęło. Odwrotnie: wszyscy czuli wyraźnie, że wisiało nad nimi jak ciężka, gradowa chmura. W tej sytuacji jedynie Pan wykazywał ogromny spokój. To dodawało uczniom otuchy do chwili, gdy wypowiedział owe sakramentalne słowa, powtarzane do dziś w każdej Eucharystii: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje... Teraz było im potrzebne jakiekolwiek słowo z ust Jego. I powinno mieć działanie kojącej tabletki, ale TO? Co to miało być? Jakie Ciało? Jaka Krew? O czym On mówi? Przekonali się niejednokrotnie, że On zawsze wiedział, co mówi - to jedynie oni nie nadążali. Pewnie dlatego w obecnej sytuacji woleli nie pytać o szczegóły. Kiedyś im to wyjaśni. A tymczasem wyjaśniał. I to wielokrotnie. Choćby wtedy, gdy wzbudził w Żydach zgorszenie, mówiąc: Ciało Moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew Moja jest prawdziwym napojem. (J6,55) Zapomnieli? Albo i to: Jeśli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Przyjdzie czas, że to skojarzą... Ale wszystko to znaczy, że przemienienie chleba w Ciało i wina w Krew, nie było doraźnym pomysłem Pana dla małego grona uczniów. To wynik starannych przemyśleń i wielowiekowych zapowiedzi, by łatwiej było przyjąć za prawdę to nieprawdopodobieństwo. Mamy szczęście, że na osi czasu zajmujemy miejsce już po tym wydarzeniu, ugruntowanym w świadomości, przyjmowanym bez zdziwienia, ale może dlatego zbyt lekko - bo to przecież REWOLUCJA! Przynajmniej próbujmy zgłębić jej znaczenie i na nowo, z wiarą wejść w tę - mimo wszystko - Tajemnicę. |