Jak dzieci... | 2020-05-10 |
- Nie płacz, synku, mamusia naprawdę musi pójść do pracy, aby zarobić pieniążki, byśmy mieli chlebek i tobie nowe buciki kupić. A gdy wrócę wieczorem, przyniosę ci coś dobrego... Jeśli ktoś nawet nie był świadkiem takiego zdarzenia, to łatwo je sobie wyobrazić i przyrównać do dzisiejszej Ewangelii. Słów pociechy i pouczenia nie wypowiada mama, ale Pan Jezus, a ich adresatami nie są dzieci, a apostołowie. Mechanizm oddziaływania jest jednak podobny: nie lękajcie się, zaufajcie Mi, idę tylko przygotować wam miejsce i szybciutko wrócę po was... Mowa jest też - a jakże! - o niespodziance. To ostatnie zdanie dzisiejszej perykopy: jeśli tylko wierzyć we Mnie będziecie, posiądziecie zdolność dokonywania tych rzeczy, które widzieliście u Mnie, a nawet większych. Tylko nie wolno wam zwątpić. I tu, podobnie jak z dziećmi, trzeba też przewidzieć zdarzenia, które mogą się dokonać pomiędzy odejściem Pana Jezusa a Jego powtórnym przyjściem. Podobnie jak dzieci, apostołów również nie da się zahibernować, aby przypadkiem czegoś nie zepsuli. Właśnie o to chodzi, by nie ustawali w działaniu aż do powrotu Pana. Co jednak mają czynić? Tłumaczą się nieznajomością drogi... A wystarczy naśladować Mistrza. Gdyby ktoś miał wątpliwości co do tego, to warto zerknąć na drugie czytanie, gdzie św. Paweł jasno daje do zrozumienia, że zadaniem uczniów Pańskich jest składanie ofiar - duchowych, przyjemnych Bogu, ale w jedności z Jezusem Chrystusem. Analogia zaś do wznoszenia duchowej budowli jest oczywistą zachętą do budowania wspólnoty z braćmi i siostrami, ale wciąż w jedności z Chrystusem. Dopiero w ten sposób uformowani, będący niejako na drodze, którą jest Pan Jezus, podejmować możemy działania o charakterze materialnym, o których wspomina pierwsze czytanie, ale wciąż we wspólnocie i pod kierunkiem Ducha Świętego. |