Wiara potrzebna do... | 2020-05-11 |
Czy tp prawda, że wiara neofity jest zawsze większa niż u weterana? Z pewnością nie jest to regułą, ale takiemu jest na pewno łatwiej. Dlaczego? Bo tak jest ze wszystkim: gdy niemowlę zacznie stawiać pierwsze kroki, jest to dla niego skokowy postęp - później będzie chodził tylko nieco stabilniej, a może nawet nauczy się tańczyć. Będzie to jednak tylko doskonalenie nabytej umiejętności chodzenia. Podobnie jest z pływaniem, jazdą na rowerze, grą na pianinie czy malowaniem. Jeśli ktoś to potrafi, to powinien poczuć w sobie imperatyw rozwojowy - zachowując nabytą umiejętność, jeszcze bardziej ją rozwijać. Tymczasem wiemy, że wiele talentów zostało zaledwie odkrytych, a potem... zmarnowanych. Nie zawsze z winy obdarowanych. Czasem pogrzebała je wojna. Z wiarą jest podobnie. Wiarą dziecka zachwycał się Pan Jezus, podając ją za wzór dorosłym. Ci jednak wypaleni doświadczeniami życia, czasem lenistwem albo propagandą, utracili skarb wiary. Bywa, że własny ojciec staje się gaśnicą wiary dla dziecka, redukując w nim pojęcie i przeżycie wynikające z relacji do Boga Dlatego łatwiej jest neofitom. Ci mają wiarę dziecka, wiarę potrzebną do zaistnienia cudu, podobnie jak w wypadku dziś opisywanego chorego. A dlaczego dziś nie ma tak spektakularnych cudów? Czyżby zabrakło wiary potrzebnej? A może jest raczej jak z COVID-em?... Chodzi o to, że dotknięci tą chorobą umierają - o wyleczonych mówi się jako o skutecznym działaniu lekarskim. A przecież wielu jest tych, którzy bezobjawowo przechodzą chorobę, zwalczając ją w sobie bez świadomości. Niewykluczone, że w tych wypadkach sam Pan Bóg działa na bazie wiary wystarczającej i dokonuje cudów, o których dowiemy się dopiero w wieczności? Tam okaże się, od jak wielu nieszczęść uchronił Pan tych, którzy wystarczająco wzrośli w wierze. |