Przemijanie | 2010-09-25 |
Wiele czasu upływa zwykle zanim ziarno wrzucone w ziemię, podlegając wielu biochemicznym procesom, zapuści wreszcie korzeń i wyrzuci z siebie źdźbło zielone. To zaś piąć się zaczyna, zrazu ostrożnie i nieśmiało, z czasem jednak coraz wyraźniejszych nabiera kształtów, by w końcu pąk zielony, ale z każdym dniem bledszy, ukazać światu. Ta nadzieja piękna wnet się zrealizuje, ukazując geniusz Stwórcy – radując ludzkie oko i pieszcząc powonienie. Zakwitł! Jest wreszcie! – wymarzony, piękny kwiat! Ile będziemy się nim cieszyli? Może dni kilka? Może kilkanaście? Potem bowiem rozpocznie się naturalny proces obumierania: płowieć zaczną barwy, płatki opadać będą i skręcać się liście. I choć wciąż pełnić on będzie jeszcze dekoracyjną funkcję, to już jakby z większym trudem… Na koniec pozostanie już tylko współczucie dla całkiem niedawnego piękna, aż wreszcie czyjaś litościwa dłoń wyrzuci go do kompostownika, by cudowny zamysł odwiecznego recyklingu mógł z niego wydobyć kształt nowy. Może nie już tak piękny, lecz znów użyteczny. Krótki żywot urokliwej roślinki jest niejako alegorią życia ludzkiego – z perspektywy czasu wszystko trwa tak naprawdę jedynie chwil kilka. I – co bardzo istotne w tym wypadku – w sąsiedztwie świeżości i piękna ulokowane jest cierpienie i śmierć. Pewnie dlatego Pan Jezus, choć młody i w pełni sił, gasząc entuzjazm podziwiających Jego nauczanie i czyny, wspomina o cierpieniu i śmierci. Takie jest bowiem życie – to nasze, ziemskie, ulotne. Nie warto się doń przywiązywać, bo jak kwiat przeminie. To prawdziwe zacznie się dopiero za bramą śmierci i o nim myśleć należy z nadzieją. |