Traktowanie proroka | 2020-08-01 |
Żaden miłośnik czytelnictwa nie powie nigdy, że wszystkie już książki przeczytał. Im głębiej sięga w otchłań regałów bibliotecznych, tym bardziej się przekonuje, że życia nie wystarczy na przeczytanie choćby drobnej cząstki tego, co umysł ludzki utrwalił na piśmie. Żaden święty też nie powie, że zdołał zwalczyć wszelkie niedoskonałości. Podobnie bowiem jak bibliofil, on również tym bardziej uświadamia sobie własną ograniczoność i tym lepiej zaczyna dostrzegać swoje słabości, im bardziej wchodzi w głąb życia duchowego. Wówczas zaczynają go drażnić nawet najmniejsze niedoskonałości. Dlatego ks. Twardowski pisał kiedyś, że tylko mali grzesznicy spowiadają się długo. Należy więc współczuć tym, którzy uważają, że nie mają się z czego nawracać, bo ocena obiektywna należy wyłącznie do Boga. Jeśli On posyła proroków, by nawoływali do nawrócenia, to tak zwane powszechne odczucie moralne, usiłujące znaleźć oparcie w demokratycznym głosowaniu, na nic się nie zda. Ludziom przed potopem też wydawało się, że nic złego nie robią - przecież wszyscy tak postępowali... Lot ze swoją rodziną był wyraźnym odmieńcem w Sodomie, ale dzięki swej wytrwałości, to on z najbliższymi ocalał zaś wszyscy usiłujący tworzyć normy moralne oparte na samozadowoleniu zginęli. Nie ma Pan Bóg upodobania w karaniu swoich stworzeń. I właśnie dlatego posyła proroków właśnie wtedy, gdy normy przez Niego ustanowione zostają naruszone. To one są gwarantem ładu społecznego, a przestrzeganie ich ma nas doprowadzić do wiecznej szczęśliwości. Kiedy ludzie zuchwale zaczynają je ignorować, najpierw przychodzi upomnienie, potem karcenie, następnie zaś dotkliwa kara. Nie może się ona jednak równać z tym, co czeka potępionych. Tego Pan Bóg nie chce dla swego stworzenia. Dlatego potrafi być surowy przez chwilę, by ludzie nie musieli cierpieć przez całą wieczność. Traktowanie przy tym proroka nie ma tu większego znaczenia poza tym, że jest ono miarą relacji do Najwyższego. |