Powiadają, że właściciel samochodu dwa razy przeżywa radość: raz, gdy go nabywa, drugim razem, gdy zdoła go sprzedać. Ponieważ dziś łatwiej jest nabyć auto niż je sprzedać, wielu ucieka się do niedozwolonych działań, polegających na „retuszowaniu" obecnych w pojeździe wad. Stąd wynika ostrożność nabywców, którzy już dziś nie dają się zwodzić zapewnieniami o prawdziwości przedstawionego stanu, czy słowem honoru. Łatwiej sprzeda swój towar ten, kto nie będzie krył jego mankamentów.

   Tak. Tak mogłoby to wyglądać z punktu widzenia logiki. Ludzie nią się posługujący wciąż jeszcze istnieją. Zbyt wielu jednak jest tych, którzy kierują się w życiu instynktem i emocjami. Gdyby nie to, reklama nie święciłaby aż takich sukcesów, nie byłoby rozczarowań powyborczych itd. Zbyt często dajemy się złapać na tzw. dział reklamy.

   Pan Jezus najuczciwiej podchodzi do swoich słuchaczy, prezentując im - owszem - obietnice wiecznej szczęśliwości przy jednoczesnym jednak ostrzeganiu przed krzyżem, cierpieniem i niesprawiedliwością, których to doznawać będą Jego naśladowcy. Z marketingowego punktu widzenia Pan Jezus popełnił potworny błąd, zrażając w ten sposób ludzi do swojej idei. Może nie należało od razu tak straszyć? Gdyby nie, to mielibyśmy sytuację umów zawieranych z różnymi instytucjami, jak choćby banki, które w tekście umowy zawierają małe gwiazdeczki, będące odnośnikami do tzw. małego druku. Dopiero po rozszyfrowaniu owych trudno dostrzegalnych gołym okiem napisów okazuje się, że ta konkretna umowa nie jest żadną specjalną atrakcją.

   Pan Jezus nie ucieka się do tego rodzaju sztuczek - On o wszystkim ostrzega w wyprzedzeniem, odmalowując czekające nas trudy, ale perspektywa szczęśliwej wieczności i to u Jego boku pozwala najgorsze przyjmować tak, jak czyniło to wielu męczenników.