Chrystusowa rewolucja? | 2021-06-07 |
Co mogą zrobić ludzie ubodzy, zasmuceni, prześladowani, bezradni wobec niesprawiedliwości? Zakładając, że ubóstwo i wynikający stąd stan zasmucenia nie są wynikiem lenistwa czy niegospodarności, można wziąć pod uwagę dwie możliwości: rewolucja albo pokorne tolerowanie swojego stanu. Ta pierwsza stanowi próbę siłowego rozwiązania istniejących problemów i wiąże się z mnóstwem ofiar oraz niepewnością finału (nie wiadomo bowiem, czy kolejna władza zechce zająć się tymi, dzięki którym i na których wjechała na wyżyny). Drugie rozwiązanie właściwie niczego nie załatwia. Czyli jednak rewolucja? Pana Jezusa z pewnością można nazwać rewolucjonistą, ale w najbardziej pokojowym rozumieniu. Nie ze strachu odżegnuje się On od argumentów siłowych - potrafił przecież stawić czoła całemu Legionowi najczarniejszych mocy. Sam zaś, poddany najboleśniejszym, siłowym szykanom, pozostawał jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją. Jego rewolucja polega na tym, że z jednej strony uprzedza działanie złego (brak odpowiedzi na zło nie daje powodu do ponownych uderzeń), po wtóre: utwierdza w doskonałości, bo za takich uważani są cisi, pokorni i miłosierni - choć mocni; wreszcie upodabnia do Mistrza, traktującego z odrazą wszelkie rozwiązania siłowe. Prześladowani prorocy, których - po czasie - sami prześladowcy, albo ich potomkowie uważali za świętych, jest tu dobrym przykładem. Skoro bowiem krótkie życie na ziemi ma nas przygotować do wiecznego kosztowania rajskich rozkoszy, a przecież nie będzie tam przemocy, łez ni cierpienia, to warto postawę najbardziej pasującą do tamtych warunków już tu w sobie kształtować. Do takich już należy królestwo niebieskie. |