No, bez przesady... | 2021-06-30 |
Niektórzy ze starszych może pamiętają takie zimy, ale dzieci czy młodzież to już chyba tylko z relacji telewizyjnych: że drogi są po prostu nieprzejezdne, że nie dociera zaopatrzenie, a przecież żyć trzeba... To skojarzenie wynika z Mateuszowej relacji zawartej w dzisiejszej Ewangelii. Opisuje on drogę, po której nie mógł nikt przejść z powodu dwóch opętanych, którzy nadto byli bardzo dzicy. Przecież czasem wystarczy podmurny pijaczek, by większość omijała teren jego działania, tu zaś mamy dwóch dzikich bardzo, a do tego będących pod wpływem działania duchów nieczystych. Któż chciałby ryzykować? A oto Pan Jezus pełni w tym przypadku rolę pługa śnieżnego, który przywraca komunikację w tym rejonie. W tym obrazie zawarta jest głęboka symbolika: Chrystus nie tylko przeciera szlaki, odważnie wkraczając w obszar zagrożenia, ale też z niewoli szatańskiej wyrywa tych, którzy zdawali się być nieodwołalnie pogrążeni w piekielnej otchłani. Uszczęśliwił więc ludzi, od zła uwolnił, choć produktem ubocznym tego działania była materialna strata właściciela świńskiego stada. Okoliczni mieszkańcy jednak zamiast wdzięczność Chrystusowi okazać, prosili, aby odszedł z ich granic. Owszem, mieli swoje utrapienie, ale nauczyli się z nim żyć. Gdy zaś przyszedł Pogromca zła, domyślali się - i słusznie - że zostaną w tę walkę osobiście wciągnięci. Woleli ponieść stratę, woleli dwóch swoich zatracić, byle nie drażnić smoka, który rozzuchwalony wszystkich ich mógłby pożreć. Woleli wydalić Wyzwoliciela... No, trochę można, ale bez przesady... |