Kogo się bać? | 2010-10-15 |
Najlepiej nie bać się nikogo. Wielu jest takich, którzy tak mówią, a nawet w to wierzą. Każdy jednak ma jakieś fobie. Są dziewczynki, które boją się pająków, chłopcy lękający się sprawdzianów, modelki obawiające się utraty linii i dziadkowie bojący się śmierci. Każdy czegoś się boi, ale każdy z tych lęków jest zamknięty w małej porcji czasu. Wszystko kiedyś się kończy. Człowiek dorosły z rozrzewnieniem wspomina strach przed uzyskaniem oceny niedostatecznej z odpowiedzi. Ostatecznie jeśli nawet się to przytrafiło - dziś jest już tylko mglistym wspomnieniem jakiejś tam porażki. Bo przecież nie tylko ukończenie klasy, ale i szkoły stanowi jedynie cel pośredni. W realizacji każdego z nich jesteśmy jednak poddani działaniu dwóch sił: dobra i zła. To zaś, co stanowi o zrealizowaniu się celu ostatecznego absolutnie nie jest matematycznym wynikiem sukcesów i porażek, ale „stanem konta" w dniu spotkania z Panem. Skoro zaś ten jest nam nie znany, należy dbać o nieustanne saldo dodatnie. Może się bowiem zdarzyć, że chwilowa zła oferta złego zejdzie się w czasie z wizytą anioła śmierci, a ulegnięcie jej w takim momencie skazać nas może na wyłączne towarzystwo tego drugiego... Ta zaś perspektywa jest najgorszą ze wszystkich, biorąc pod uwagę, że za granicą śmierci nie istnieje pojęcie końca. Po śmierci wszystko już trwać będzie wiecznie. Oto, dlaczego kazał Pan Jezus bać się właśnie tego, który zdradza już w momencie kuszenia. |