Samuelów nam trzeba | 2022-01-12 |
Młody Samuel usługiwał Panu pod okiem Helego. Samuel, jeszcze chłopiec, a przecież pociecha gasnącego już kapłana Helego. Miał z niego o wiele większą pociechę niż ze swoich dwóch synów. Dlaczego? Kim był? Skąd ta dobroć jego? Przypomnijmy sobie: matka jego Anna nie mogła mieć dzieci. Mimo, że była dobrą kobietą, że modliła się wiele, że odbywała pielgrzymki do sanktuarium w Szilo... Długo Pan Bóg próbował jej wierność i wytrwałość. Gdy kiedyś, modląc się w Szilo, złożyła Bogu ślub poświęcenia dziecka na służbę Bogu, gdy tylko urodzi się jej syn, została wreszcie wysłuchana. Nie złamała danego słowa. Ale spróbujmy sobie wyobrazić tę relację matki z dzieckiem, która wie, że tak niewiele zostało jej czasu na dzielenie się miłością z ukochanym synem. Ileż musiało być tam rozmów, ile pieszczot, ile opowiadań o wielkim Bogu, który jest łaskawy i zawsze wysłuchuje tych, którzy Mu ufają. Nic więc dziwnego, że chłopiec ów bardzo szybko dorastał w wierze, a mądrości Bożej zgromadził w sobie za kilku dorosłych. Był więc świetnie przygotowany w domu do roli jaką później miał odegrać w życiu narodu wybranego. Tak zżyty z Bogiem zdawał się wiec nie być specjalnie zaskoczony nawiedzeniem go przez Najwyższego. Bóg w jego sercu żył bowiem od dawna. Mów Panie, bo sługa Twój słucha - to w jego wydaniu brzmieć musiało bardzo naturalnie. Jakże ważne jest, aby i dzisiejsze matki potrafiły mówić swoim dzieciom o Bogu, by wspólnie z nimi się modliły, by opowiadały o wydarzeniach biblijnych - aby Bóg stał się częścią rzeczywistości realnej dla każdego dziecka. Jakże bardzo potrzebujemy taki małych Samuelów, aby świat stawał się lepszym. Nie chodzi o wielkich proroków, ale o małych, pokornych ludzi, którzy doskonale odczytując wolę Bożą względem siebie, usiłują całym sercem wprowadzić ją w życie, sprawiać tym Bogu przyjemność, a dzięki temu odnawiać oblicze ziemi.
|