Trwoga nieusprawiedliwiona | 2022-06-28 |
Trudno oprzeć się wrażeniu, że przedstawiona w dzisiejszej Ewangelii historia jest cokolwiek infantylna. Wyobraźmy sobie oto dorosłych mężczyzn, doświadczonych rybaków, którzy, co prawda sami nie kierują łodzią, bo - jak podaje św. Mateusz - to Jezus wszedł do łodzi, a uczniowie poszli za Nim. I oto w czasie rejsu zrywa się burza na tyle gwałtowna, że aż fale zalewają łódź. To, że pogoda na Jeziorze Galilejskim potrafi zmieniać się gwałtownie (dziś mówi się, że ma charakter dynamiczny), nie było w stanie zdziwić doświadczonych rybaków, jednak potęga żywiołu i ogrom niszczycielskiej siły zilustrowane zostały właśnie reakcją doświadczonych ludzi morza: Panie, ratuj, giniemy! I to wydarzyło się naprawdę. Dziwić może jedynie spokój Chrystusa, który w czasie takiej nawałnicy oraz ogromnej bieganiny i krzyków na pokładzie, mógł sobie spokojnie spać... Mało tego! Zwrócił się do nich z wyrzutem: Czemu tak bojaźliwi jesteście, małej wiary? To przygana - jak policzek - wymierzona niezbyt pojętnemu uczniowi. Czym sobie na to zasłużyli? Chyba tylko jednym - to prawda, że Pan spał i jakby nie interesował się w ogóle ich problemem. Tu jednak kluczowym jest słowo jakby. Przecież doskonale wiedzieli, że On tam jest. Nie musieli wierzyć - wiedzieli. Dalej: robili, co było w ich mocy. To powinno wystarczyć. Robić swoje z maksymalnym wysiłkiem, pod okiem nawet jakby śpiącego Boga, to nie powinno budzić trwogi! To istotnie świadczy o małej wierze... |