Bóg patrzy na serce | 2023-03-19 |
Za sprawą autora natchnionego przenosimy się na chwilę do dziesiątego wieku przed Chrystusem i próbujemy wyobrazić sobie sytuację przez niego opisywaną. Oto, cieszący się już wówczas wielką sławą Samuel - człowiek, można powiedzieć, od poczęcia stojący przy Panu, otrzymuje polecenie udania się do Betlejem, by tam namaścić na króla jednego z synów Jessego. Przy braku Internetu, dronów czy wścibskich dziennikarzy, wieść o jego zbliżaniu się zadziwiająco szybko dotarła do owego miasteczka i... zaniepokoiła starszyznę. Wiedziano już wówczas o psychicznych dolegliwościach króla Saula i obawiano się, w jakiej formie informacja o obecności proroka w Betlejem przekazana zostanie władcy i jaką może obudzić reakcję. Samuel jednak uspokoił ich oświadczeniem, że przybywa jedynie złożyć w ich mieście ofiarę dla Pana. Udał się jednak do domu Jessego i tylko jemu wyjawił prawdziwy cel swojej misji. Stała się ona ciekawą lekcją dla niego i dla nas... Gdy bowiem ujrzał Eliaba, pierwszego z przedstawionych przez Jessego synów, oceniając jego wzrost i wygląd, uznał w nim odpowiedni materiał na władcę. Jednak nie siebie tam reprezentował, ale Boga. Ten zaś natychmiast go wyhamował: nie tak widzi człowiek, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce. Moglibyśmy w tym momencie odwoływać się do różnych przykładów z życia - choćby do wszelkiego rodzaju wyborów (samorządowych czy parlamentarnych), równie narzeczeńskich decyzji, w których zbyt często czynnikiem decydującym o wyborze jest (niestety) wygląd zewnętrzny... Ostatecznie jednak Samuel podejmuje decyzją zaskakującą dosłowieni wszystkich - namaszcza na króla nieletniego Dawida. Że był to wybór najlepszy z możliwych, pokaże wkrótce życie. Jak to dobrze, że prorok zdał się na Bożą podpowiedź, nie forsując swego zdania! Zresztą, zawsze opłaca się człowiekowi iść za wskazówkami Bożymi. Stąd i św. Paweł poucza Efezjan, którzy niegdyś byli ciemnością, lecz teraz są światłością w Panu, aby zawsze badali, co jest miłe Panu. Bo tylko to przynosi korzyść. Aby jednak wiedzieć, jaka jest wola Boża, trzeba być w nieustannym z Nim kontakcie. Trzeba się dużo modlić i sięgać po Jego słowo życia. Relacja w ten sposób nawiązywana, objawi się wieloma celnymi rozwiązaniami. W symboliczny sposób wyraża to historia uzdrowienia człowieka niewidomego od urodzenia. Gdy Pan Jezus przywrócił mu wzrok, ten postrzegał rzeczywistość lepiej niż faryzeusze i uczeni w Piśmie - zawstydzając ich swymi spostrzeżeniami. W dialogu z nimi nie uciekał się do złośliwości, choć oni sami dawali mu do tego pretekst - on już myślał inaczej, bo miał w sobie światło ofiarowane mu przez samego Boga... O to właśnie światło chodzi. Gdybyśmy mieli je w sobie, nie dalibyśmy się poruszyć jakiemukolwiek powiewowi nowości - parafrazując św. Pawła. Stabilniejszymi byłyby nasze uczucia i miłość niezachwiana.
|