Licznik odwiedzin: 22203228
Słowo dnia
Nie tracić nadziei
2011-02-01

Konsekwencją grzechu pierworodnego są między innymi rozmaite kłopoty i zmartwienia wynikające już to z utraty pracy, już to że złego stanu zdrowia, niewdzięczności dzieci, nieobyczajności sąsiadów, grabieży mienia itp. Słyszymy o tym codziennie i z wolna oswajamy się z takimi sytuacjami - no chyba, że dotykają one nas osobiście. Jak wiele potrafią zrobić ludzie dla ocalenia życia własnego, czy też bliskiej osoby. Pokazuje nam to dzisiejsza ewangelia - Jair, przełożony synagogi żydowskiej, prawdopodobnie nie miał powodów, by kochać owego, znanego już przecież szeroko, Jezusa z Nazaretu. Zdobył się jednak na gest ogromnej pokory wobec Niego, padając do stóp owego Nauczyciela, bo niebezpieczeństwo straszne nie tylko zawisło, ale już zaczęło się realizować na jego dziecku! Mówią, że tonący brzytwy się chwyta. Jair również, choć mogło to kosztować go utratą stanowiska, nie dbał zupełnie o to - jeśli by miało to przywrócić zdrowie córce... Tymczasem już po chwili okazało się, że interwencja okazała się nie tyle nieskuteczna, co po prostu spóźniona - dziecko zmarło. I tu właśnie, w sytuacji kompletnej bezsilności, absolutnej beznadziei obok cierpiącego staje Chrystus ze swoim miękkim, pełnym ciepła i serdeczności, ale pewnym, podtrzymującym nadzieję głosem: „Nie bój się. Wierz tylko."

W sytuacjach trudnych i beznadziejnych potrzeba właśnie kogoś takiego, kogoś kto potrafi podtrzymać nadzieję. Nie chodzi oczywiście o tanią pociechę, którą niepodobna uspokoić nawet dziecka. Chodzi o ten rodzaj pociechy, który odnosi naszą nadzieję do Najwyższego, zamiera na chwilę w oczekiwaniu, Jemu oddając się całkowicie na dobre i na złe, wierząc głęboko, że Jego decyzje są najlepsze. Nie zawsze będą one zgodne z naszymi oczekiwaniami, ale gdy są wyrazem całkowitego oddania się Bogu, po prostu przynoszą pokój, wewnętrzne wyciszenie.

W wypadku Jaira spełniło się więcej niż oczekiwał - prosił o uzdrowienie dziecka, ale skoro już umarło, istotnie nie było po co „trudzić Nauczyciela"... Pożar żalu i rozpaczy już unosił swe ogniste języki. W tym momencie słowa Chrystusa powstrzymały je, a Jego czyn zupełnie zagasił. To, co niemożliwe, stało się faktem. Podobnie z ową opisywaną wcześniej kobietą - nie było dla niej ratunku, straciła wszystko - prócz życia i nadziei. Będąc w pobliżu Boga największych cudów można doświadczyć, byle tylko nie tracić ufności.

Piątek
29 marca 2024
Truduum Paschalne
18:00 - Ceremonie W. Piątku

(c) copyright 2009 - 2011 by Parafia Chrystusa Króla w Gdyni Małym Kacku