Hiobowe wieści | 2024-09-30 |
Tego określenia używamy w sytuacjach nagromadzenia nieszczęśliwych wydarzeń, następujących w krótkich odstępach czasowych. Dokładnie tak było w wypadku bohatera dzisiejszego pierwszego czytania. Tu jednak zastanawiać musi, że cały ogrom zła spadł na owego człowieka niemalże w jednej chwili. Relacje poszczególnych świadków nakładają się na siebie w rytmie refrenu: Gdy ten jeszcze mówił... Nie da się tego wytrzymać, a i zrozumieć się tego nie da... Co pozwoliło mu z takim spokojem przyjmować kolejne gromy? Przecież stracił po kolei stada wołów, oślic, owiec, wielbłądów, a za każdym razem śmierć ponosili jego słudzy. Potem przyszło najgorsze: śmierć ukochanych dzieci... Jak można to znieść? Jest tylko jedno wyjaśnienie, które zresztą podpowiedział sam Hiob: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione! Trzeba ogromnej miłości i ślepego zaufania do Kochanego, by przyjąć wszystko, co On dopuszcza. Dlaczego? Tego możemy się w tym życiu nie dowiedzieć, ale to przecież On jest najmądrzejszy i najbardziej kochający. Autor Księgi Hioba podejmuje próbę wyjaśnienia tego, co po ludzku nie można nazwać inaczej niż niesprawiedliwością. Bo jak można czynić takie rzeczy sprawiedliwemu? Starotestamentalne myślenie było jak matematyka: czynisz źle, będziesz ukarany - czynisz dobrze, spotka cię nagroda. Doświadczenie życiowe z tym się nie zgadzało, a przykład życia Chrystusa zadaje temu całkowity kłam. Dziś wiemy: tam gdzie krzyż, tam i Chrystus. W każdym cierpieniu jest i On. Nigdy nie będziemy sami.
|