Jeden uwolniony | 2025-02-03 |
Bardzo to spektakularny cud, który opisuje w dzisiejszej Ewangelii św. Marek. Miasto sterroryzowane było przez człowieka opętanego przez złego ducha. Wyobraźmy sobie tego nieszczęśnika, który po prostu zamieszkiwał grobowce, a pamiętamy, że samo dotknięcie grobu czy też nieboszczyka ściągało na wiernego Żyda nieczystość. Do tego jeszcze tłukł się kamieniami i wył po nocach. Możemy się tylko domyślać, jak wyglądał... Zaś fakt niemożności spętania go powrozami czy łańcuchami, potęgował lęk przed nim. Nie bał się tylko Pan Jezus. Wiadomo! Krótkim rozkazem uwolnił owego człowieka od ogromnego brzemienia, które tak strasznie utrudniało mu życie. Owszem, odbyło się to za cenę utraty ogromnego stada świń (które zresztą dla Żydów i tak były nieczyste, ale dla Gerazeńczyków wiązało się to z ogromną stratą). Można jednak powiedzieć, że warto było: człowiek wyrwany został ze szponów złego i przywrócony Bogu. Zdaje się jednak, że tylko on został uwolniony. Mieszkańcy tego miasta dowiedzieli się przecież o owym wielkim cudzie (i o materialnej stracie), a mimo to nie chcieli się ubezpieczyć obecnością Chrystusa pośród siebie. Grzecznie poprosili, aby odszedł z ich granic. Oni już oswoili się z tym niebezpieczeństwem, przyzwyczaili się do żyjącego pośród nich zagrożenia. Ponieważ każdy ma jakieś słabości i grzechy, to przecież na tle opętanego stawały się one niezauważalne. Skoro tamten już uwolniony, może ów Cudotwórca będzie teraz im kazał robić porządek ze swoim życiem? O, nie - lepiej niech jest, jak jest. Po co zmieniać cokolwiek? |