Bywają wichry i szumy gwałtowne, które sieją niepokój. Przynoszą cierpienie. Pozbawiają człowieka dachu nad głową, schronienia. Mnożą nieszczęścia, straty. Ukazują swoje mocarne oblicze. Pokazują, że człowiek w żaden sposób nie może się mierzyć z siłami przyrody. Pokornie musi wpasować się w mechanizmy tego świata i roztropnie korzystać z wszystkiego, nie naruszając istniejącej równowagi.
Ale są tez takie wiatry i takie szumy, które przez ziemskie rzeczywistości chcą nam pokazać więcej, sięgać dalej. Szum i wiatr gwałtowny apostołom zebranym we Wieczerniku, pełnym lęku, uświadomił, że oto przychodzi owa "moc z wysoka", spełnia się "obietnica", nabiera pożytku Chrystusowe odejście i choć osieroceni przez Mistrza im czują się sami i porzuceni, ale pełni mocy idą na spotkanie "nowego" aż "na krańce" gdziekolwiek by one były.
I okazuje się, że wszyscy są sobie bliscy, wszyscy się rozumieją, choć z różnych ludów i różnych narodów, potrafią mówić takim językiem, który nie stanowi przeszkody w dialogu, a sprawia, że słowa najprostsze otwierają umysły i serca, obalają wszystkie przeszkody.
Tak rozrasta się Kościół, a liczne i różne dary łaski są tym bogactwem, które pozwala mu w różnych czasach, wśród różnych ludów spełnić swoją misję w taki sposób, że pozwala ludziom smakować szczęścia i na ziemi i w niebie.