Licznik odwiedzin: 23221975
Rodzina parafialna
Rodzina parafialna
2020-08-09

    Mam na myśli covidowe manewry. Niezależnie od tego, czy księdzu Piotrowi wykonano test w szpitalu, czy wykonano go poprawnie albo czy wynik nie został podmieniony - nieistotne. Machina została puszczona w ruch i - decyzją sąnepidu - zostałem poddany kwarantannie. Trzy panie z obsługi kościoła i plebanii, które miały kontakt z ks. Piotrem, same zgłosiły ten fakt i tej samej procedurze zostały poddane. Nikt nie kasłał, nikomu nie wzrosła temperatura, węch i smak nie zawodziły, ale nie zwalniało to z aresztu domowego. Msze św. odbywały się w salonie, modlitwy i koronka do Miłosierdzia Bożego o godzinie piętnastej - prawie rekolekcje. Tak jednak można wytrzymać dzień czy dwa. Nawet książek nie da się czytać nieustannie. Panie więc zabrały się za prace porządkowe: salon, kuchnia i pokoje gościnne dzięki doskonałemu współdziałaniu żeńskiego zespołu jakby na nowo ożyły... Dla mnie był to czas spędzony głównie w biurze parafialnym na porządkowaniu papierów, utylizacji starych czasopism, programów czy niepotrzebnych już zaświadczeń itp. W ten sposób pomieszczenie to zostało przygotowane do generalnego remontu, na które czeka od co najmniej jedenastu lat. Nie był to więc czas stracony.

   Natomiast zaskakujące było zainteresowanie parafian, którzy o zaistniałej sytuacji się dowiedzieli - mnóstwo telefonów z życzeniami zdrowia i pytaniem o to, czego potrzebujemy, czy nie trzeba czegoś podrzucić... Mało tego, słowa szybko zamieniały się w czyn: już na początku na schodach pojawił się duży kosz ogórków (następne zajęcie - zaprawy...), następnego dnia - dyskretny dźwięk domofonu oznajmił jedynie, że jakaś niewidzialna ręka powiesiła pieczywo na klamce, innego dnia zadzwoniła pani, że mąż złowił sandacza, ona właśnie go przyrządza, a za kwadrans znajdzie się on na plebanijnej wycieraczce (sandacz oczywiście). Podobne sygnały dźwiękowe w kolejne dni oznaczały dostarczenie a to znów świeżego pieczywa, a to warzyw, kiedy indziej mrożonych ryb, których wystarczyło na dwa obiady... Najbardziej wzruszające jednak było przybycie dwóch pań, którym z oczywistych względów nie mogliśmy otworzyć drzwi, ale w słuchawce domofonu wybrzmiał powód ich przybycia: wnuczka (najprawdopodobniej) przyprowadziła swoją ponadstuletnią babcię, która musiała przynieść koszyk borówki amerykańskiej... Wszystko, oczywiście, się przydało i za wszystko jesteśmy ogromnie wdzięczni. Właściwie takie sytuacje objawiają wartość człowieka. Nawet trudno byłoby się spodziewać ilu życzliwych, serdecznych i ofiarnych braci i sióstr liczy nasza rodzina parafialna! Gdyby nie to, że za plecami tych pierwszych działał drugi front - osób wiedzących wszystko, a nawet więcej, czego efektem była panika, niemal typująca dzień mojego pogrzebu - chciałoby się powiedzieć: chwilo trwaj! Jednak dzięki Bogu i zgodnie z przewidywaniami, testy wykazały, że covid wyraził się o całej czwórce negatywnie, co przyjęliśmy jak najbardziej pozytywnie i wracamy - mam nadzieję - do normalności, dziękując jednocześnie tym wszystkim, na których liczyć można było, jak w rodzinie. 

Sobota
20 kwietnia 2024
Okres zwykły
7:30 - Msza św.
Intencja: ++ Kazimierz i Teresa Kossowscy oraz rodzice z obojga stron
18:00 - Msza św.
Intencja: ++ Jadwiga, Alfons Słomińscy oraz zmarli z obojga stron
Intencja: ++ Władysław Podleśny (z ok. 1. rocznicy śmierci) oraz siostra Leokadia

(c) copyright 2009 - 2011 by Parafia Chrystusa Króla w Gdyni Małym Kacku