Trwali na modlitwie... | 2024-05-12 |
Inna sprawa, że nie zawsze jesteśmy zadowoleni ze swojej modlitwy (jeśli tak jest, to chwała Bogu, bo poczucie doskonałości w tym względzie wpędzałoby w pychę i trąciło faryzeizmem). Wtedy z lekką zazdrością wpatrujemy się w tych, którzy potrafią we wstawienniczej modlitwie wylewać całe potoki słów, odczuwając przy tym wielką radość. Wielu z nas również chciałoby posiąść umiejętność doskonałego skupienia, objawiającego się niemalże pomnikowym bezruchem w czasie adoracji Najśw. Sakramentu. Użalamy się bowiem niekiedy na natłok przyziemnych myśli w chwilach trwania przed Panem. Jak sobie radzić z tymi trudnościami? Ktoś zapytał kiedyś jednego z mistrzów modlitwy, ppa Jana Pawła II, jak to zrobić, by posiąść umiejętność modlitwy doskonałej. Ten zaś odpowiedział: Módl się. Niezadowolony z odpowiedzi petent miał wówczas dość nerwowo powiedzieć: Ale ja właśnie tego nie potrafię. Tym razem usłyszał: Właśnie dlatego się módl. Z modlitwą jest trochę podobnie jak z posiłkiem - każdego dnia coś spożywamy i choć przyzwyczajamy się do znanych nam dań, to pragnienia zwykle są większe. Dlatego przy różnych uroczystościach folgujemy sobie (niekoniecznie swojej wątrobie...) Bywa, że przy takich okazjach zdobędziemy jakiś nowy przepis i odświeżamy niejako atmosferę tamtej uroczystości w maleńkiej kuchence wskrzeszając wspomniane danie. Z modlitwą jest podobnie: musimy ją praktykować, aby nie zagłodzić duszy. Kiedy nam ona powszednieje, winniśmy wybrać się na jakąś uroczystość. Najbliższą taką sposobnością, by doskonalić swoją modlitwę, będzie czuwanie w Wigilię Zesłania Ducha Świętego. Może i tam zdobędziemy jakiś nowy przepis i odtąd chwalić będziemy Boga na inny sposób? Spróbujmy. |