Licznik odwiedzin: 27466234
Zamyślenia
Zakochać się w Bogu...
2018-09-09

 Jeszcze chwila - może parę lat i... wszystko będzie jasne: okaże się, że Pan Bóg nie jest mrzonką, niebo jest rzeczywiście stanem niekończącego się szczęścia, wielu Tomaszów będzie miało możliwość sprawdzenia stanu ran na Ciele Zbawiciela i wielu odetchnie z ulgą, że warto było wierzyć, ufać, modlić się, a przede wszystkim pełnić uczynki miłosierdzia z myślą o Bogu.

   Póki co trwa jednak stan niepewności: wychowani przez wierzących rodziców, przyjąwszy sakramenty, które zbliżały nas systematycznie do Boga, jesteśmy jednak osadzeni w świecie naszpikowanym - jak nigdy dotąd - pokusami materializmu, egoizmu, pychy i relatywizmu. Nic nie jest pewne, wszystko można odwrócić, odwołać. Odwieczne, Boże prawa zmieniane są ludzkimi dekretami po serii uprzednich bombardowań medialnych. Jak tu wytrwać w takim świecie? Najprościej byłoby się poddać i zaakceptować wszystko w myśl powiedzenia: „To już są inne czasy\". Niczego to jednak nie zmieni. W Sodomie i Gomorze działano według podobnego schematu. Jedynie Lot ze swoją rodziną się nie ugiął nawet w obliczu utraty życia. Tam już się miara przebrała i Bóg dokonał aktu zagłady. Mieszkańcy tych miast nie mieli już czasu na nawrócenie, skoro nie wykorzystali poprzedniego. Czasem mam wrażenie, że żyjemy właśnie w takich warunkach: powszechnej akceptacji zła i nawet braku poczucia wstydu z tego powodu. Jedyną szansą jest rozkochać się na nowo w Bogu i nie przykładać ręki do powszechnego zgorszenia. Tylko posłuszni Bogu i prawdziwie w Nim zakochani ocaleją, nie doznają zawstydzenia w dniu Sądu.

   A ty - czy już się poddałeś, czy jeszcze w sercu swoim walczysz?  

Czuwanie w nocy?
2018-08-19

   Tak. To nie pomyłka. Zresztą nie po raz pierwszy. Co roku przecież w czasie Triduum Paschalnego prosimy, by czuwać przy Grobie Pańskim z Wielkiego Piątku na Sobotę według wskazanego porządku. Tu jednak będzie inaczej. Żadnego wyznaczania ulic, żadnego planu. Przyjdzie, kto będzie chciał. A propozycja wyszła od ludzi świeckich - od grupy modlitewnej, dla której to nie pierwszyzna. Będzie jednak różnica. Tym razem nie będziemy trwali wyłącznie w ciszy i milczeniu. Adoracja od godz. 21.00 prowadzona będzie przez członków wspólnoty modlitewnej. O północy odprawiona zostanie Msza św. i trwanie na modlitwie do godziny 5.00.   Może właśnie tego potrzeba?  - naśladować Pana Jezusa, który po pełnym pracy, nauczania i uzdrawiania dniu, często oddalał się na miejsce odosobnione, by trwać na rozmowie z Ojcem. Może to nas wzmocni? Może bardziej odczujemy Jego obecność? Skorzystajmy z tego czasu. Sobota 25.08.  

Zakończenie szkolnych zmagań
2018-06-17

   Każdy (raczej) przez to przechodził - mowa o szkolnej edukacji. Był czas, kiedy to uczniowie zmagali się ze szkolną dyscypliną, czując na plecach oddech rodziców, gotowych w każdej chwili wesprzeć utrudzonych nauczycieli, gdyby przypadkiem ich własne pociechy nie miały zamiaru współuczestniczyć w procesie edukacyjno - wychowawczym. Dziś słyszymy raczej o zestrsowanych nauczycielach, od których oczekuje się przekazania maksimum wiedzy przy zastosowaniu minimalnych wymagań. Nauka ma być zabawą (!) i tak dalej... (Ciekawe kiedy ma nastąpić ten moment, gdy wzrastający w latach młody człowiek przeskoczy nagle z mentalności ludycznej w laborarną? Kiedyś uczono, że nauka jest pracą ucznia...) Dość na tym. W najbliższy piątek zdecydowana większość uczniów zdobędzie dokument, na podstawie którego będzie mogła od września rozpocząć kolejny etap nauki na wyższym już po-ziomie edukacji. Nauczyciele będą mieli kilka tygodni na zregenerowanie skołatanego systemu nerwowego. To pewnie też okazja, by im podziękować za niewątpliwy trud, jaki wkładają w wychowanie i edukację młodego pokolenia (bo przecież powołanie nauczyciela to nie tylko przekazywanie wiedzy, ale i wychowanie). Dobrze więc, że widać dzieci, które - dzięki inspiracji swoich rodziców - niosą „swoim paniom\" czy panom kwiatki bądź inne drobne wyrazy wdzięczności. To na pewno miłe i świadczy o tym, że są ludzie doceniający ten trudny i niewdzięczny wysiłek. Jest jednak coś ważniejszego: modlitwa dzieci za swoich dobrodziejów. To są kwiatki nigdy nie więdnące, przez całą  wieczność wydawać będą miłą woń wdzięczności.

    Do takiej modlitwy serdecznie zachęcamy. Głównymi inspiratorami muszą tu być jednak rodzice. Podobnie, jak zachęcają oni swoje dzieci do codziennej modlitwy i własnym przykładem to potwierdzają, jak prowadzą swoje dzieci na niedzielną Eucharystię, tak winni zachęcać do okazywania tego rodzaju wdzięczności. Zapraszamy więc w piątek na Eucharystię wdzięczności Panu Bogu za kolejny rok, w której też modlić się będziemy za nauczycieli i w ogóle wszystkich pracowników szkoły. Dzieci młodsze - godz. 8.00, starsze - 9.45. Zachęcamy też do spowiedzi we czwartek od godz. 17.00. 

Potem, później, jutro
2018-06-10

   Powyższe słowa, obok im podobnych jak na przykład zaraz..., chwila... czy moment...\", stanowią rodzaj zapalnika, który jest w stanie doprowadzić do wybuchu najspokojniejszych rodziców. No, bo jak? Skoro zaistniała jakaś potrzeba, należy coś wykonać, to dlaczego mieliby czekać na spełnienie prośby czy wykonania polecenia? Jeśli polecenie wydali,to chyba wcześniej je przemyśleli.   Niestety nie tylko dzieci i młodzieży ten problem dotyczy. Gdyby spojrzeć prawdzie w oczy, wielu z nas ma z tym problem. Kwestia bałaganu na pewno od tego się rozpoczyna. Jeśli po powrocie do domu lekko irytuje nas kosz pełen  śmieci, to - biorąc pod uwagę zmęczenie wynikające z zakończonej co dopiero pracy - usprawiedliwienie samo się nasuwa: „Za chwilę, najpierw coś zjem\" albo „To później - muszę trochę odpocząć\". Wersje zresztą mogą być różne...

   Ile kłótni małżeńskich brało początek z konsekwencji owych „za chwilę\" czy „potem\". Wiemy, czym się kończy rzucanie palenia, podejmowanie odchudzania czy rozpoczynanie nauki języków - jeśli u początków tych działań stoi magiczne „potem\", „później\" czy „jutro\"...

   Nasuwa się tu obrazek pewnego młodzieńca (ze starego dowcipu z brodą...), który mając gdzieś tam w sercu Pana Boga, ale (dla równowagi?) również i niedobrą cechę lenistwa, a - co najistotniejsze - zdając sobie z tego sprawę, błagał Stwórcę w chwili słabości: „Panie, spraw, aby tak mi się chciało, jak mi  się właśnie nie chce.\" Czy i my nie mieliśmy takich pragnień? Z pewnością. Bo najczęstszym powodem odkładania czegokolwiek na później jest lenistwo. Oczywiście zwykle dobrze umotywowane: a to koniecznością odpoczynku, to znów poczekaniem na lepszy pomysł, dokładniejszym przemyśleniem, poczekaniem na wsparcie itd. Problem jednak polega na tym, że wiele okazji do spełnienia dobra w ten sposób bezpowrotnie się traci. W wielu wypadkach jedna propozycja uczynienia dobra pociąga za sobą inną, a niewykonanie pierwszej zmarnuje pozostałe... 

   Prawdopodobnie owe tytularne „Potem\", „Później\", „Jutro\" - to kolejne imiona szatana, któremu wystarczy nawet chwilowa zwłoka, byle tylko opóźnić wdrażanie Bożych planów. W chwilach takich pokus warto szczerze zapytać siebie: „Masz jakiś argument na usprawiedliwienie zwłoki, czy po prostu ci się nie chce?\" To pomaga, mobilizuje i uświadamia, że wciąż jesteśmy robotnikami na Bożej roli, a z każdej chwili i z każdego czynu będziemy rozliczani.

Odpowiedzialne zadanie
2018-05-20

   Za każdym razem, gdy dowiadujemy się o przyjściu na świat nowego człowieka, przejmuje nas radość. Jakże mogłoby być inaczej? Dziecko przecież to taka mała, śliczna i bezbronna istota i do tego człowiek! Z każdym dniem jego rodzice stają wobec bardzo trudnego zadania: mają wychować swoje dziecko na dobrego człowieka i dobrego katolika. (Z zachowaniem takiej właśnie kolejności, bo przecież nie można być dobrym chrześcijaninem, nie będąc dobrym człowiekiem.) W tym zadaniu mają ich wspierać rodzice chrzestni. To instytucja znana od wieków, a samo wybranie kogoś do tej roli jest zaszczytnym wyróżnieniem. Problem jednak polega na tym, że nie wszyscy mają świadomość zobowiązań jakie ma do spełnienia rodzic chrzestny. O ile bowiem nie wybiera się rodziców - ci po prostu przekazali dziecku życie - o tyle rodzice chrzestni muszą być dobrani dość skrupulatnie. Dlaczego? Ano dlatego, aby dziecko miało w nich dobry przykład religijnego wychowania, a co za tym idzie: mogło się uczyć przede wszystkim umiłowania Boga oraz służby bliźniemu. 

   I tu powstaje pewien kłopot: niektórym rodzicom w obecnych czasach bardzo trudno jest znaleźć (nawet i poza rodziną, wśród znajomych) kandydatów spełniających określone kryteria. Jakie mianowicie? 1) Musi być osobą odpowiednią do podjęcia tego zadania i ma intencję jego pełnienia. 2) Ukończył szesnasty rok życia. 3) Jest katolikiem, przyjął bierzmowanie i Eucharystię oraz  prowadzi życie zgodnie z wiarą i odpowiednie do podejmowanego zadania. 4) Nie podlega karze kanonicznej. 5) Nie jest ojcem lub matką przyjmującego chrzest. Oczywiście najwięcej problemów dotyczy zwykle punktu trzeciego, a w szczególności prowadzenia życia zgodnego z wiarą i odpowiedniego do podejmowanego zadania. Najprościej mówiąc chodzi bowiem o to, aby mógł przyjmować Komunię świętą, a do tego nie może trwać w pozasakramentalnym związku, musi dawać dobry przykład wiary, regularnie uczęszczać na Msze św. i spowiadać się, czyli być praktykującym katolikiem.

   Tymczasem zdarzają się przypadki proszenia o zaświadczenie do pełnienia roli rodzica chrzestnego przez ludzi, którzy w kościele się nie pojawiają, są po prostu nieznani. Nie można wówczas komuś takiemu potrzebnego zaświadczenia wydać (nie mówiąc o tym, że trzeba mieć tupet, aby się o nie ubiegać...). Rodzice chrzestni są bowiem powołani do tego, by „ratować sytuację\" gdy naturalni rodzice dobrego przykładu wiary nie dają.  

Spotkania z Matką
2018-05-13

   Bywa, że do niektórych ludzi - jak order - przylega określenie „Chodząca dobroć\". A mówimy to o ludziach obarczonych mimo wszystko słabościami. Jednak powyższe określenie wydaje się najwłaściwszym dla pewnego typu osób.

    Jeśli nie wahamy się tak mówić o grzesznikach, to cóż dopiero w odniesieniu do Tej, która żadnego grzechu nie popełniła, a o nas jest nieustająco zatroskana jak nikt inny na świecie. Nie ona wybrała dla siebie miesiąc maj. Uczynili to nasi przodkowie wyczuwając doskonale, że należy się Jej ten piękny czas zielonych łąk, kwitnącego kwiecia i śpiewających ptaków. Należy się Jej. Nie to jednak jest najważniejsze - w tym sensie, że nie tego Ona oczekuje. Tak jak każda matka, nie oczekuje od nas niczego poza nami samymi. Tak bardzo pragnie wziąć nas w objęcia, wyciszyć, utulić i takich uładzonych oddać Synowi.

   Takie mam wrażenie za każdym razem, gdy uczestniczę zwłaszcza w wieczornych nabożeństwach majowych ku czci naszej Matki. Cisza i spokój wieczoru, ledwo podświetlony kościół i grupka tych wiernych, kochających, śpiewających ku Jej chwale. Dotychczas to grupka dwudziestukilku do czterdziestuparu osób. A Matka ucieszyłaby się na pewno i z Twojej obecności... 

Dlaczego Alpha?
Gosia
2018-03-04

   Niebawem, bo już na początku kwietnia rozpocznie się w naszej parafii kolejna edycja kursu Alpha. W pędzie tego świata warto skorzystać z tej propozycji i niejako wyjrzeć przez okno doczesności, aby zachwycić się pięknem tego świata, który Bóg przygotował dla miłujących Go. Czujmy się wszyscy zaproszeni. Oddajmy ster życia w Jego ręce.  

Nie będzie wołał ni podnosił głosu...
2017-11-12

   To oczywiście słowa z proroctwa Izajasza  odnoszące się do zapowiadanego przez niego Mesjasza. Problem poległ jednak na tym, że gdy wreszcie przyszedł, nie został zauważony, albo raczej zlekceważony a nawet znieważony: Przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli... Ale czy słowa te odnoszą się wyłącznie do przeszłości?

   Przed nami kolejne rekolekcje. To czas głoszenia Chrystusa. To dobre określenie - głoszenie Chrystusa, bo wskazuje na podwójną rzeczywistość: kolejny rekolekcjonista będzie nam głosił Chrystusa, ale jednocześnie w jego osobie sam Chrystus będzie głosił prawdę o królestwie Bożym i radościach nieba. Ale kto tego zechce słuchać? Ci, którzy i tak pojawiają się na niedzielnej Eucharystii, a w wielu wypadkach również na codziennej? Niektórzy traktują ten temat jak ofertę cyganki z nie tak znów odległych czasów - wielu pamięta owe panie w kolorowych spódnicach, zaczepiających przechodniów: Kup, pani, patelnię... Dziś w miejsce cyganek mamy telefonistów i telefonistki z agencji reklamowych, a ich oferty są znacznie szersze. Tyle, że dotyczą... piaskownicy. No, może nie dosłownie, ale tak naprawdę właśnie o to chodzi: dostarczać dzieciom nowych zabawek do piaskownicy, aby tam grzecznie siedziały i nie sprawiały kłopotów. Naszym przeznaczeniem jest niebo - nie piaskownica (oczywiście w rozumieniu przemijającego świata). Dzisiejsze czytania mszalne szczególnie uwypuklają ten temat, każąc się zastanowić: Kim tak naprawdę jest dla mnie Bóg i czym dla mnie Jego oferta? Między innymi o tym będą kolejne rekolekcje. Ale przecież trzeba do tego wracać, rozważać, przypominać sobie i wracać do pierwotnej miłości (Ap 2,4). Wyobraźmy sobie małżeństwo, w którym wyłącznie jedna strona pracuje nad ową miłością. - Nic z tego nie będzie. Ten związek się rozpadnie. Trzeba dać Panu Bogu szansę i przyjąć zaproszenie na swoiste randki z Nim. Nie wolno dopuścić do sytuacji, o której żartobliwie, kilka lat po ślubie, mówił mi jeden z kolegów z podstawówki: Nie wierzę w miłość - jest tylko oczarowanie i przyzwyczajenie... Dziś trzeba by siebie zapytać, czy pozwoliłem oczarować się Bogiem. Czy w ogóle kiedykolwiek to przeżyłem? Nie odpuszczajmy. Dajmy się porwać Bogu. Okazja już za tydzień: rekolekcje przed odpustem Chrystusa Króla Wszechświata. 

Błogosławione ręce
2017-10-22

Kiedyś ktoś z tłumu zawołał do Pana Jezusa: Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś! Na co odpowiedział Pan: Owszem, ale błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wprowadzają je w życie.

   Każdy o tym wie, że wprowadzanie owego słowa w życie nie jest proste. Samo chodzenie do kościoła i codzienne modlitwy z pewnością nie są wystarczające. To, co usłyszymy od Boga w ewangelicznym przekazie, czym natchnie nas w modlitwie, jeszcze nie wystarcza - nawet gdybyśmy to doskonale zrozumieli. To jedynie zadanie, które otrzymaliśmy w tej formie do wykonania. Jak zabrać się do jego realizacji?

    Powyżej mamy refleksję ks. Piotra o tym, że najpierw trzeba słuchać. Wiąże się to z przekazem zawartym w Apokalipsie: Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto posłyszy Mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Takie wyróżnienie! Bóg chce z nami spożywać wieczerzę! Chce być naszym Gościem! - Pod warunkiem, że: 1) usłyszymy Jego dyskretne pukanie do drzwi serc naszych i 2) otworzymy Mu je.

    Z takiego obcowania z Panem Bogiem wynika wiele dobra. To zrozumiałe, bo jeśli się Pan Bóg nami posługuje, to choćbyśmy byli najbardziej mizernymi narzędziami, to w ręku Mistrza możemy stać się bardzo efektywni.    Nie chodzi tu wyłącznie o pożytek duchowy. Oczywiście, są osoby, które poświęcają wiele czasu każdego dnia na modlitwę: poranny różaniec w kościele, codzienna Eucharystia rano bądź wieczorem, sterta modlitw za Kościół, Ojca Świętego, o powołania, za misje itd. itp. Dzięki Bogu, że takich mamy. Ale to nie jedyna forma posługiwania Panu Bogu. Stosunkowo niedawno skończyły się dyżury sprzątania kościoła. Niestety tę formę posługi nie wszyscy rozumieli, a spełniający tę posługę dla Pana skarżyli się na upływ lat i odpływ sił... Dlatego już owych dyżurów nie ma. Ale troska o dom Boży nie zgasła. Możliwe, że nie znamy osób, które dyskretnie zabiegają o stan ukwiecenia kościoła czy na zewnątrz niego, wymieniane obrusy czy prana bielizna kielichowa też nie chwalą się, czyje ręce nimi się zajmują... Ileż prac wykonanych w kościele, czy w jego obrębie w zakresie przeróżnych napraw, instalacji elektrycznych, elektronicznych, remontów kościelnych pomieszczeń, malowania salek, budowania mebli czy ostatnie stawianie płotu przy plebanii. Nikt się w to nie włącza dla popularności, bo wiernie trzymamy się zasady zostawiania Panu Bogu roli nagradzającego. Wiadomo: to wszystko dla Pana.

   To prawda, że troszczyć się mamy przede wszystkim o własne zbawienie, ale sam Pan Jezus odwołał się do starotestamentalnych słów Troska do dom twój pożera Mnie. Dobrze jest więc gdy każdy według własnych możliwości, na miarę sił i czasu oddaje Panu Bogu to, co i tak do Niego należy. Wkrótce będzie kolejna okazja: grabienie liści przed kościołem na okoliczność zbliżającego się odpustu. W tę pracę - jak dotąd - włączały się nawet dzieci. Znów będziemy prosić i wyglądać tych błogosławionych rąk, które w tak prosty, pokorny a jednocześnie oddany Panu Bogu sposób zechcą zaświadczyć o swojej miłości do Niego.

   Godzina spotkania z Nim nieubłaganie się przybliża, a tam liczyć się będzie wszystko - każde najmniejsze dobro spełnione z miłości do Niego i naszych bliźnich. Tak wiele dobra spełnionego w naszej świątyni już przemawia na rzecz dobrodziejów. Okazji jednak z pewnością będzie więcej. 

Dobrodziejstwo czasu
2017-09-24

 Czas to pieniądz - tak powtarzają ludzie od wieków.  Znaczyłoby to, że kto ma dużo czasu, ten jest bogaty. Pamiętać jednak trzeba, że to tylko dzierżawa... Tak, na owym dzierżawionym nośniku, chcąc nie chcąc, nanosimy w każdej chwili obrazy jak na filmowej taśmie. Ta, tradycyjna przewijała się z prędkością 24 klatek na sekundę, późniejszy, telewizyjny zapis potrzebował 25 statycznych klatek na sekundę, które poruszając się z taką prędkością dają złudzenie ruchu. To zaś daje możliwość - jak doskonale wiemy - przeanalizowania każdego ruchu, każdego gestu czy grymasu twarzy, zapisanego z nieznacznym przesunięciem aż 24 (lub 25) razy w ciągu króciutkiej sekundy... Podniesienie powieki, drgnienie wargi, ukryte spojrzenie - zajmuje nam ułamek sekundy. Ale w tym ułamku da się to przeanalizować na kilku czy nawet kilkunastu obrazach. Tyle w jednej sekundzie. Na minutę składa się ich 60. Tych zaś potrzeba również 60, by wypełnić godzinę. 90 tysięcy miniobrazków w ciągu zaledwie godziny... To przecież całe archiwum! A mówimy tu wyłącznie o jednopoziomowym zapisie. Gdzie zaś są słowa, myśli, uczucia, o których powyżej nie było mowy? Te również podlegają archiwizacji na kolejnych poziomach zapisu...

   Można by zastanowić się, które z nich warte byłyby przechowania. Którymi można by się pochwalić? Kiedyś... Niestety w tej grze nie przewidziano klawisza Delete - nie mamy więc możliwości kasowania nieprzydatnych. Wszystko jest dokładnie archiwizowane. Gdyby ktoś miał wątpliwości, wystarczy posłuchać Pana Jezusa, który mówi: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu (Mt 12,36).

   Święty Paweł w Liście do Rzymian pisze: Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie, jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana, jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana (14,7-8). A jeśli czas jest skarbem, to czym jest wieczność? To już nie skarb, a cały bank i to największy i najbogatszy - zupełnie niemożliwy do wyobrażenia. I wszyscy mamy nie tylko udziały w nim, ale jesteśmy jego dziedzicami! Nie bądźmy więc synami marnotrawnymi. Próbujmy zapisać naszą taśmę życia najpiękniejszymi obrazami. Zawsze zajęci dobrym dziełem. Doskonale rozumieli to nasi rodzice i dziadkowie napominający swoich potomków, że nie wolno kraść dnia Panu Bogu

(c) copyright 2009 - 2011 by Parafia Chrystusa Króla w Gdyni Małym Kacku