Licznik odwiedzin: 23246648
Zamyślenia
Mamy jednak młodzież!
2012-09-09

A to istotnie radosna wiadomość, bo ludzi młodych - niestety - niezbyt wielu widać w naszej świątyni...
W miniony piątek zauważyć jednak można było pewną odmianę: na pierwsze spotkanie, inicjujące cykl przygotowań do przyjęcia sakramentu bierzmowania, pojawiło się sporo młodych ludzi. Co do połowy z nich, można było mieć wątpliwości, czy aby na pewno są z terenu naszej parafii. Okazuje się, że tak. Doprawdy, wielka to radość. Gorzej, że dla zbyt dużej części z nich spowiedź nastąpiła po dłuższym czasie, a niektórzy i w kościele dawno nie byli. Cieszyć się z tego, że powrócili? Serce podpowiada, że tak! Oczywiście! Tu zaś dyskretnie wtrąca się rozum (niekoniecznie ten z reklamy TP...): Czy nie będzie to przypadkiem jedynie epizod związany z bierzmowaniem? Iluż to ich poprzedników całkiem dobrze rokowało, przychodziło na spotkania, a potem?...
   Aby się tak nie stało, aby jednak następowała kontynuacja miłości w relacjach z naszym Panem, potrzeba współdziałania rodziny. Ci młodzi ludzie są pod przemożnym wpływem zbyt wielu negatywnych czynników. Nie poradzą sobie sami. Ratunek w gorliwej postawie wiary rodziców. Pomóżcie im.

Witaj szkoło?
2012-09-02

Niedawno jedna z pań naszego Parafialnego Zespołu "Caritas" z uśmieszkiem żaliła się na los uczniów, którzy zaglądając z rodzicami do sklepów (nie tylko tych największych) już w połowie wakacji (!) musieli "zderzać się" z hasłami typu "Witaj Szkoło!" No, cóż? - takie jest życie. Wszystko, co się zaczęło, kiedyś się skończy. Parafrazując naszego błogosławionego Papieża, można by powiedzieć: Życie się skończy...
   U progu nowego roku, raczej już jako bardziej lub mniej zainteresowani świadkowie uczniowskich zmagań, otrzymujemy wspaniałe okazje do refleksji. Wielu refleksji.
   Przecież każdy z uczniów do szkoły musi iść jakoś wyposażony. W skład owego wyposażenia wchodzi, oczywiście, plecak czy tornister, w którym muszą się znaleźć przybory do pisania, ale i zeszyty, teczki czy bruliony. Do tego dochodzą podręczniki, trzeba też mieć rozmaitego rodzaju "ćwiczenia" oraz wyposażenie chociażby sportowe - dla uczestniczenia w zajęciach tego typu.
   Dla samych zainteresowanych istotnym będzie choćby to, kto będzie w tym roku wychowawcą ich klasy, kto będzie uczył angielskiego a kto geografii... To też ma znaczenie. Ale najważniejsze, oczywiście, jest to, z jakim zaangażowaniem ów młody człowiek przystąpi do pochłaniania wiedzy. Zwykle mówi się, że na początku nie trzeba się przesadnie angażować. To dopiero początek... Gdy jednak przychodzą pierwsze sprawdziany, zaczyna brakować czasu. Wtedy próba nadrobienia pierwotnego lenistwa zaczyna zagrażać szkolnej płynności w zakresie innych przedmiotów. I taki może być początek klęski.
   Jak w życiu... Iluż to ludzi sprawia wrażenie nieustannie zajętych. Ciągle pracują - nie można powiedzieć, by nic nie robili. Pytanie tylko, czym są tak bardzo pochłonięci. Sprawy królestwa niebieskiego to przecież coś więcej niż negatywna ocena z chemii. Gdy zaprosi nas Pan Jezus na Sąd Ostateczny, nie będzie miało większej wagi to, jaką średnią udało mi się zdobyć - dajmy na to - w piątej klasie, ale już zasób dobra wyświadczonego innym, albo "jakość" duszy oszlifowanej modlitwą, z pewnością decydować może o zbawieniu. Dlatego nie zwlekajmy - wykorzystujmy czas! Życia nie da się powtórzyć.

Radosnego dawcę miłuje Bóg
2012-07-15

To prawda, że w przebogatej historii człowieka próżno by szukać narodu obojętnego na siły nadprzyrodzone. Najstarsze wykopaliska i współczesne podróże przekonują, że nie ma takiego ludu na świecie, który nie uznawałby jakiegoś boga nad sobą. To wyczucie jest niejako wdrukowane w psychikę ludzką. Istoty wrażliwe i potrafiące wyjrzeć poza ograniczenia fluktuującej materii zdają sobie doskonale sprawę, że musi istnieć Siła Wyższa od człowieka, zbyt często zawodzącego w zakresie rozumu, wyobraźni, wrażliwości czy moralności. I takiej Sile - jakkolwiek bywa Ona nazwana - oddają oni cześć. Na różne sposoby. Jeśli dawni ludzie czynili to niejako po omacku, wyczuwając zaledwie upodobania boże, to my, pouczeni nauką Chrystusa, rozumiemy doskonale, że Bogu należy się całe nasze serce, całość myśli i sił. A Jego z kolei wolą jest, abyśmy chcieli czynić dobro bliźnim. Stąd podtrzymywany od wieków zwyczaj składania ofiar Bogu oraz nowy, biblijny nakaz miłowania bliźniego. Wartość ofiary któregokolwiek zakresu mierzona jest wielkością kosztu, jaki ponosi ofiarodawca. Ofiara to nie jałmużna. Ona naprawdę kosztuje, czasem niemalże boli, ale tylko radosnego dawcę miłuje Bóg.

Parafialne świętowanie
2012-06-17

Kończy się rok szkolny, zbliżają się wakacje. Ich atmosferę niemalże już wyczuwa się w powietrzu. A jeśli tak, to jak najbardziej uprawnione są myśli o wypoczynku. I nie tylko dzieci o tym myślą. Jak zaś wypoczywać? To umiejętność, którą w coraz mniejszym stopniu posiadają ludzie młodzi. Mnóstwo propozycji technicznych, jak choćby telewizja czy komputer, uczą wygodnictwa i lenistwa, przytępiają wyobraźnie i hamują inicjatywę. Wieloletnie, bezkarne reklamowanie piwa sprawiło, że rośnie problem alkoholizmu zwłaszcza wśród ludzi młodych. Wielu z nich w ogóle nie wyobraża sobie jakiejkolwiek zabawy bez alkoholu.
   Właśnie dlatego dobrze byłoby, gdyby jak najwięcej spośród nas pojawiło się na naszym parafialnym świętowaniu - Festynie Rodzinnym. To już w za tydzień: zabawa na świeżym powietrzu dla każdego. Nie będzie tam alkoholu, bo festyn organizowany jest przez PZ "Caritas". Będzie za to mnóstwo atrakcji. Bez alkoholu też można się dobrze bawić i całkiem nieźle wypoczywać. Ważne, aby zabrać ze sobą przedstawicieli najmłodszego pokolenia - bo właśnie na nich czeka wiele radości. Nie sposób je tu dziś przytaczać. Dorośli też winni znaleźć coś dla siebie. Ważne jest, aby - zgodnie z formułą tego przedsięwzięcia - był to festyn prawdziwie rodzinny. Takiej integracji potrzebujemy wszyscy, aby rodzina zaistniała w świątecznym wymiarze i w wymiarze naszej wspólnoty parafialnej. Mówimy wiele o rodzinie parafialnej, ale podczas niedzielnych spotkań eucharystycznych dość trudno jej doświadczyć. Będzie więc okazja do innego postrzegania tejże rzeczywistości: sąsiedzi, krewni, przyjaciele - wszyscy obok siebie we wspólnym świętowaniu, a może i służbie...
   Niemniej istotny jest również cel owej imprezy. Podobnie jak w roku ubiegłym i tym razem chodzi o pozyskanie środków finansowych na zorganizowanie letniego wypoczynku dla dzieci z naszej parafii. Mowa tu zarówno o kilkudniowym obozie w formie rekolekcyjnej jak i jednodniowych wycieczkach
w kolejnych tygodniach sierpnia. W taki oto sposób można będzie połączyć to, co przyjemne z pożytecznym.

Idzie, idzie Bóg prawdziwy
2012-06-03

Ten śpiew, podobnie zresztą jak i inne pieśni jakimi wielbić będziemy Boga w uroczystość Najświętszego
Ciała i Krwi Pańskiej,  powinny zabrzmieć szczególnie donośnie. Oczywiście nie chodzi tu o mnożenie decybeli podczas eucharystycznego przemarszu, nie mniej jednak dobrze by było, gdyby każdego z nas ożywiał jakiś szczególny rodzaj miłości ku Temu, którego widząc  nie rozumiemy.
   Jakże trudno uwierzyć w Boga, który zdecydował się zamieszkać w chlebie! Który dla nas stał się chlebem! Nie z życiowej konieczności, nie na drodze kompromisu. To była Jego suwerenna, przemyślana decyzja, wynikająca z nie ujarzmionej miłości  miłości ku człowiekowi. W jaki sposób najbardziej zbliżyć się do przedmiotu swego umiłowania? Jak przy tym pozostać wciąż oczekiwanym i pożądanym?  Stać się chlebem... Nie można przecież zbliżyć się bardziej niż stając się pokarmem, a więc częścią organizmu przyjmu-jącego. Nie można być również bardziej potrzebnym i oczekiwanym niż chleb, który zaspokaja wciąż odradzający się głód.
   Jednak nie człowiek to wymyślił  mamy tu do czynienia z Bożym patentem. To on sam zadbał o stworzenie takich warunków, w których zbliżenie się do niego jest już właściwie przejawem dobrej woli z naszej strony. Czy jednak przypadkiem zbytnio nie przyzwyczailiśmy się do owej nadzwyczajności, do tego cudu, którego jeszcze nie zrozumieliśmy, a już nam tak bardzo spowszedniał?

Trud pielgrzymowania
2012-05-27

Tak, to znowu o pielgrzymce. Przed tygodniem też o tym było. Nic nie szkodzi, bo to zdaje się potrzebne.
   Jerozolima to miasto święte przede wszystkim dla Żydów. Szczególnie Stary Testament wypełniony jest pochwałami na cześć tego świętego miasta, do którego pielgrzymi z radością "wstępowali". Obrazowe to i bardzo pojemne określenie wskazuje przede wszystkim na konieczność wspinania się niejako na górę, gdzie "Bogu mieszkać się spodobało". Z kolei radość stąd płynąca jest wynikiem właściwej oceny sytuacji: największy nawet trud nie może się równać z rozkoszą spotkania Pana w Jego własnych przedsionkach.
   Poniekąd jest to też wskazówka dla każdego wierzącego, że bez trudu związanego z pielgrzymowaniem trudno przeżywać pełną radość spotkania z Nim. Kiedyś ludzie pielgrzymowali pieszo do Ziemi Świętej, czy też do Rzymu
w bardzo trudnych warunkach bo o tzw. "żebranym chlebie". Dziś, w dobie pielgrzymek autokarowych i lotniczych, owa radość spotkania z Bogiem zostaje w istotny sposób przytłumiona. Trudno bowiem właściwie ocenić prawdziwą wartość tego, do czego dochodzi się właściwie niezbyt wielkim trudem.
   Niezwykle ważne jest to również w kontekście naszego pielgrzymowania do Wejherowa, zwanego w tradycji wiernych Jerozolimą Kaszubską. Dość niezrozumiały był zwyczaj pielgrzymowania do sanktuarium koleją do Wejherowa Śmiechowa, a stamtąd dopiero ów ostatni odcinek pokonywany był pieszo. Co prawda droga powrotna wiązała się z wysiłkiem pieszego pielgrzymowania do domu, ale przyznać trzeba, że logika takiego postępowania była nieco zachwiana. Przecież zawsze pielgrzymuje się do sanktuarium, a drogę powrotną pokonywać można ewentualnie jakimiś środkami lokomocji. Tak jest choćby z pielgrzymką na Jasną Górę.
   Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że już za tydzień odpust kalwaryjski
w Wejherowie. Ludzie starsi, którzy z nostalgią wspominają pieszą kolumnę 200-300 osobową przemierzającą trasę z Małego Kacka do Wejherowa i na powrót, ubolewają, że choć serce się rwie, nogi nie są w stanie ponieść... Ale przecież z radością i dumą wspominają tamte czasy. Dziś bardzo niewielu naszych parafian jest w stanie zdobyć się na trud takiego pielgrzymowania. Zaś pośród tych, którzy wyrażają taką wolę, rodzi się czasem grymas zniechęcenia z powodu "nowej trasy" - główną drogą idzie się po równym, a tu trzeba się wspinać po górkach. Owszem, ale między innymi o to chodzi. Ponadto zwróćmy uwagę na bezpieczeństwo i urok trasy wiodącej przez lasy wiczlińskie i koleczkowskie w odróżnieniu od ruchliwej, hałaśliwej i niebezpiecznej trasy przez Rumię i Redę. Pewnie, że więcej tu trudu, ale za to ofiara jaka! Również i atmosfera modlitwy właściwsza - niejako ze środka natury.
   Idźmy więc z radością na spotkania Pana - zwłaszcza w trudzie...

Młody człowiek i może...
2012-05-20

... ale jakże często po prostu mu się nie chce - można by powiedzieć, parafrazując tytuł znanej książki Ernesta Hemingwaya.
   Narzekanie na młodzież jest stare jak sam świat. (Nie trudno sobie wyobrazić, jak robiła to Ewa wobec Adama, relacjonując zachowania ich synów...) Nie jest ono jednak pozbawione podstaw. Zwłaszcza dziś, kiedy obserwujemy dość powszechny nihilizm. Symbolem stała się mikrofalówka - wszystko bowiem musi być wykonywane szybko i najlepiej bez wysiłku: wypracowania i opracowania szkolne to najczęściej owoc pracy internetowej na zasadzie "Ctr - C" i "Ctr - V", czyli "kopiuj" - "wklej". Czytanie lektur to dziś najczęściej sięganie po opracowania (z internetu, oczywiście - a jakże!) albo też - jeśli ktoś nie zarzucił jeszcze sięgania po "drukowane" - to poszukiwanie kursów tzw. szybkiego czytania, by to samo przeczytać bardzo szybko...
   Zrozumiałe więc, że w związku z tym niewiele rozlega się krzyków i śmiechó dziecięcych na podwórzach. Dzieci wolą siedzieć przy monitorach telewizorów czy komputerów. Zrozumiałe, że przy dość powszechnej niechęci do wysiłku tak trudno znaleźć kandydatów na ministrantów, do scholi czy też oazy... W nieodległej perspektywie mamy pielgrzymkę do Wejherowa. Zwykle trzon pielgrzymek stanowiła młodzież. Jak będzie u nas tym razem? Zobaczymy. Ale czy nie prościej znaleźć w internecie zdjęcia kalwarii wejherowskiej? Po co ten wysiłek? I to trzeba tłumaczyć. Próbujmy jednak.

Miesiąc chwały Maryi
2012-05-13

Tradycyjnie już miesiąc maj, miesiąc zakochanych, miesiąc ukwiecony dydykowany jest Matce Najświętszej. Już pierwszego dnia tego miesiąca odbyła się w naszej parafii uroczystość przyjęcia dzieci do pierwszej Komunii św. To właśnie one, stanowiąc pierwociny dla Chrystusa Eucharystycznego, zainicjowały obchodem Białego Tygodnia cykl nabożeństw majowych. Jakiż to piękny widok: biel strojów komunijnych dzieci - jak świeżość kwiatów we flakonie naszej świątyni. Daj Boże, by trud wychowania, jaki podejmują ich rodzice, uwzględniał również atut błogosławieństwa spływającego na nie przez dłonie owej najdoskonalszej Wychowawczyni, jaką jest Maryja. Oby jak najczęściej pojawiali się u Jej boku, zwłaszcza na nabożeństwach majowych.
   Trzeci dzień tego pięknego miesiąca jest naszą wielką uroczystością narodową ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Odnawiane w tym dniu Jasnogórskie Śluby Narodu jeśli nawet nie wzmacniają siły zobowiązań podjętych przez przodków, to przynajmniej zmuszają do refleksji nad sensem życia w posłuszeństwie Bogu przez oddanie się Jego Najświętszej Matce.
   Do tego dodajmy również urok wieczornych nabożeństw fatimskich, które rozpoczynają się właśnie dziś - 13 maja. To na pamiątkę objawień, które z woli Bożej stały się udziałem dzieci z Fatimy. Tak, właśnie dzieci. Gdy świat dorosłych dławił się dymami bezsensownej wojny światowej, Matka Pokoju mogła być przyjęta i zrozumiana jedynie przez niewinne dzieci. One wierzyły, choć pewnie nie do końca wszystko rozumiały, ale to właśnie one przejęły się prośbami pięknej Pani, aby codziennie odmawiać różaniec, by odmawiać wiele różańców. I były posłuszne. Nawet wtedy, gdy dorośli, ci najbliżsi i najukochańsi im nie ufali, a miejscowe władze czyniły wszystko, by stłamsić irracjonalną iskrę wiary - one się modliły. Ileż potrafi dziecięca ufność i wytrwała modlitwa!
   Narzekamy - i owszem, bo setki mamy powodów. Niepokoje sięgają czasem przesadnie dalekiej przyszłości. A cóż robimy? Zsiemy wieści z ekranów i portali w nadziei odmiany. Skąd miałby pochodzić ratunek? Czy nie zawstydzają nas ufne i pokorne dzieci z Fatimy? Przyjdźmy i my do Matki. Módlmy się do Niej i z Nią, wszak szczęśliwy jest ten, kto się do Matki uciecze...

Nabożeństwa majowe
2012-05-06

Gdy mówimy o miesiącu maju, to od razu budzą się w nas skojarzenia z pięknem rozkwitającej przyrody, soczystą zielenią i... nabożeństwami majowymi. Przy iluż to bowiem kapliczkach przydrożnych gromadzą się wierni, aby oddać chwałę Bogu przez Najświętszą Dziewicę! W iluż to kościołach gromadzą się tłumy ludzi, a zwłaszcza dzieci, by przez wspólną modlitwę do Matki Najświętszej oddać chwałę Bogu! W iluż to kościołach... No właśnie  jeśli w tak wielu, to dlaczego nie
w naszym? Zadaję sobie pytanie: Dlaczego tak mało dzieci, no i  nie oszukujmy się - również niezbyt wielu dorosłych uczestniczy w tym jakże pięknym nabożeństwie? Nie jest to chyba wyłącznie kwestia czasu - zwłaszcza w odniesieniu do dzieci. Raczej brak jest jakiejś mobilizacji i dobrego przykładu ze strony dorosłych. Czekam na te dni, w które znów pojawiać się będą w naszym kościele tłumy dzieci rozkochanych w Matce Bożej, z pragnienia serca wznosząc swoje czyste, dziecięce modlitewki ku naszej Pani. Czy one kiedyś nastąpią? Wierzę w to głęboko, ale za dzisiejszy stan ktoś przecież odpowiada. Nie jesteśmy bez winy z pewnością również my - księża, ale przecież pobożności młodego pokolenia nie wolno uzależniać wyłącznie od stopnia atrakcyjności nabożeństw. Jeśli współczesne dzieci nie nauczą się chwalić Najświętszą Panią, to kto w przyszłości będzie tego uczył ich dzieci? 

Daj mi, Panie, mądrość
2012-04-22

Skąd mu to przyszło -  młodemu Salomonowi, by na Bożą propozycję spełnienia prośby, błagać właśnie o mądrość? A przecież z nią - jak wiemy - przyszła cała pomyślność...
   Dziś wołać! Dziś prosić o mądrość! Przecież to potrzeba chwili, bo zginiemy. Coraz więcej dziś mamy ludzi utytułowanych i z dyplomami, a coraz mniej mądrych - mądrych Bożą mądrością. Sama wiedza zbyt często karmi pychę. Ta zaś prowadzi wprost do zguby. A dziś chodzi o to, aby dużo wiedzieć. Tak naprawdę jednak: wiedzieć tylko to, co zechcą nam podać możni tego świata. Jak to dobrze - nie musimy już myśleć! Byleśmy tylko wiedzieli - to, co wiedzieć wolno. Westchnijmy więc za Salomonem: Daj mi, Panie, mądrość...

Sobota
20 kwietnia 2024
Okres zwykły
7:30 - Msza św.
Intencja: ++ Kazimierz i Teresa Kossowscy oraz rodzice z obojga stron
18:00 - Msza św.
Intencja: ++ Jadwiga, Alfons Słomińscy oraz zmarli z obojga stron
Intencja: ++ Władysław Podleśny (z ok. 1. rocznicy śmierci) oraz siostra Leokadia

(c) copyright 2009 - 2011 by Parafia Chrystusa Króla w Gdyni Małym Kacku