Licznik odwiedzin: 16510599
Zamyślenia
Nasze Drogi Krzyżowe
2022-03-27

   Pierwsi chrześcijanie nie zwracali zbytnio uwagi na miejsca męki i śmierci Chrystusa. Zbyt bliskie wydawało im się przyjście Zbawiciela na ziemię. Dopiero w IV wieku Euzebiusz i św. Hieronim wspominają o pątnikach, którzy z całego świata przychodzili, by pokłonić się Jezusowi w miejscach, gdzie cierpiał.

Obdarz nas pokojem
2022-02-27

    Wielu z nas pamięta jeszcze smutne lata swego dzieciństwa. A smutek ten nie wynikał wcale z dysfunkcji rodziny, bo mieli bardzo kochanych rodziców, ale zbyt często rodziców tych niemiecki (bądź rosyjski) okupant przedwcześnie przeprowadził na tamten świat. Okrutnym było też to, na co musieli patrzeć przez blisko sześć lat straszliwej wojny. Chociaż urodzony kilkanaście lat po tych wydarzeniach, osobiście wiele nasłuchałem się o tamtych czasach od swoich rodziców, rodziców chrzestnych - zwłaszcza ojca chrzestnego, którego zawierucha wojenna poniosła aż na Wyspy Brytyjskie. Ale też od wujków, z których dwóch poszło do lasu w obawie przed łapanką, a inny dostał się do niemieckiej niewoli i przeżył wojnę dzięki temu, że znalazł się w grupie jeńców oddelegowanych (na terenie Niemiec) do przedsiębiorstwa oczyszczania miasta. Jasne, że wykonywali tam czynności bardzo upokarzające, ale bywały dni, że zajmowali się opróżnianiem śmietników i wywożeniem ich zawartości, pośród których znajdował czasem resztki jedzenia. Wówczas nie miało znaczenia, co znalazł... Przeżył.

   Najgorszym jednak były informacje przychodzące najpierw z frontu, potem ze Stuthoffu, z Potulic czy innych obozów koncentracyjnych. Po wojnie zaś -z Czerwonego Krzyża... Dowiadywano się z tych komunikatów, że zginął, za-ginął, albo - co najgorsze - nie ma żadnych wieści...

   Pewnie dlatego tata często mówił, że Bogu musimy dziękować za to, że nie było w naszym kraju wojny już od tylu lat... Od jego śmierci upłynęły kolejne dwadzieścia trzy lata. Młodemu pokoleniu często nawet dziadkowie nie mogą zobrazować tej straszliwej rzeczywistości - bo dzięki Bogu urodzili się już po wojnie. Dziś dla ludzi młodych wojna kojarzy się z superbohaterami z ekranów kinowych i telewizyjnych. Tymczasem dziś, tak blisko nas, coś strasznego się rozpoczęło. Rozpoczęło - bo przecież nie wiadomo, jak się skończy. I gdzie się zakończy? Gdy słyszymy o braku wody, prądu czy chleba, to nawet trudno sięgnąć w wyobraźni po odpowiedzi na pytania: Skąd wziąć wodę, skoro nie ma jej w kranie? Co robić, gdy nie ma prądu, nie ma ogrzewania?

    To dziś jest na Ukrainie. Politykom i dowódcom zostawmy działania ludzkie, a my oddajmy to wszystko Bogu. Zaufajmy Mu i żarliwie się módlmy. Zaś  serca otwórzmy dla poszkodowanych - póki jeszcze mamy z czego dać... 

Eucharystia - kolejne wskazówki
2022-02-13

    Założyciel oratorianów, św. Filip Neri, powiedział kiedyś, że Kto staje na modlitwie bez przygotowania, podobny jest do ptaka, który chce latać, a jeszcze nie jest do tego gotowy. To dotyczyć miało każdej modlitwy. Tym bardziej więc osobistego, wyjątkowego spotkania z samym Panem. Znów pytamy: Jak to zrobić?

    Najpierw należy spenetrować stan swojej duszy, bo to ostatecznie spotkanie z samym Bogiem. Czyż na tak ważne spotkanie nie zadbalibyśmy o właściwy strój? Należy więc zadbać o jedno i drugie: odświętną szatę zewnętrzną, ale zwłaszcza o czystość duszy. Jeśli trzeba, skorzystajmy ze spowiedzi św.   Wielu świętych podkreślało też konieczność poświęcenia choćby kilku chwil ciszy i milczenia, by niejako strząsnąć z siebie to, co światowe - skoro za moment wejść mamy w przedsionek nieba... To zaś oznacza, że nie wolno na Eucharystię przychodzić w ostatniej chwili, a tym bardziej spóźniać się na nią.

   Dalej - jeśli ktoś idzie do restauracji, to raczej nie po to, by przyglądać się spożywającym tam posiłek, ale by samemu się najeść. Trzeba więc założyć, że na Mszy św. przyjmiemy Komunię św., ale pamiętać trzeba o tzw. poście eucharystycznym, który obowiązuje na godzinę przed przyjęciem Pana Jezusa. Postu nie łamie przyjęcie lekarstw czy wody naturalnej.

Światowy Dzień Chorego
2022-02-06

   Przed trzydziestu laty papież Jan Paweł II ustanowił Światowy Dzień Cho-rego, który przypadać miał zawsze we wspomnienie Matki Bożej z Lourdes, czyli 11 lutego.
   Prawdopodobnie każdy z nas ma doświadczenie choroby - zwykle krótkotrwałej, trwającej kilka dni. Potem wracamy do zdrowia. Dlatego mówiąc o chorych, mamy na myśli tych, którzy doznają nieustępliwego cierpienia, bez nadziei na powrót do zdrowia. To może rodzić pytania o sens takiej egzystencji. Tak jest obecnie. Kiedyś ludzie doskonale rozumieli, że cierpienie jest udziałem w Chrystusowym krzyżu, a to oznacza bliskość z cierpiącym Panem. To jasne, że niewiele osób jest w stanie prosić dobrowolnie o udział w tym krzyżu, ale gdy już to nastąpi - dla człowieka wierzącego - staje się to wyróżnieniem. Wyjaśnia to mentalność niegdysiejszych zakonników, którzy z radością witali w swoim klasztorze choćby jednego chorego brata, zgodnie z przekonaniem, że tam, gdzie cierpienie i krzyż, tam też Chrystus.
   Czy cierpienie rzeczywiście może przybliżyć do naszego Pana? Wiemy, że Pan Jezus był Sługą Pokornym, a cierpienie tak skutecznie uzbraja w pokorę... Okazuje się bowiem, że współczesna medycyna nie jest wcale tak doskonała jak sądziliśmy, że lekarze - mimo wielkiego zaangażowania - nie są w stanie postawić jednoznacznej diagnozy, a lekarstwa nie działają tak rewelacyjnie, jak można by wnioskować z prezentowanych reklam... Wtedy pozostaje już tylko upokorzenie się przed Bogiem i wołanie o siły do zniesienia tego doświadczenia, albo... nakłonienie ucha w stronę szatana, doradzającego samounicestwienie.
   Niezależnie od tego, w jakim stanie zdrowia dziś jesteśmy, musimy mieć świadomość, że szlachetne zdrowie nie ma obowiązku trwania przy tych, którzy o nie dbają. Choroby dosięgają wszystkich i nie są to żarty. Dlatego właśnie winniśmy z miłością pochylać się nad dotkniętymi boleścią i służyć im - również w modlitwie. Przede wszystkim jednak, prosząc Boga o zdrowie, bądźmy gotowi na ten rodzaj utrapienia, który z miłością przyjął na siebie nasz Pan. Jedynie cierpienie bez Niego jest bezsensowne.

Jaki powinien być nasz udział w Mszy św.?
2022-02-06

   Przede wszystkim winniśmy mieć świadomość, że Msza św. była ofiarą złożoną przez Chrystusa dobrowolnie, a to oznacza, że i nasz w niej udział musi być dobrowolny. Ta Ofiara była też pełna miłości. Chrystus, choć wiedział, że będzie strasznie cierpiał, to przygotował się na to cierpienie jak matka do porodu: bólu nie uniknie, ale jego owocem będzie nowe życie. Należy więc zadać sobie pytanie: Czy uczestnicząc w takim Obrzędzie, sam jestem gotów zgodzić się na ewentualne cierpienie, które zaproponuje mi Bóg?   Kolejna rzecz, to szczerość. Chrystus nie złożył się w ofierze dla opinii i poklasku. To też wskazówka dla nas: nie to ma być motywem naszego udziału w Mszy św. Wreszcie najważniejsze: była to ofiara całkowita. Nie może tu więc chodzić o zyskanie czegokolwiek w zamian. Ofiara nie będzie  całkowita, gdy będę w niej uczestniczyć z nadzieją uzyskania błogosławieństwa za...
   To się po prostu Bogu należy - On sam niczego nie chce dla siebie , a jedynie naszego szczęścia. Tak jak mądry rodzic, który nie przekazuje dzieciom swoich dóbr ot, tak - po prostu, ale pokazuje jak je zdobyć. Tego zaś nie da się osiągnąć bez poświęcenia i ofiary. Czy i ja chcę tego, uczestnicząc w Mszy św.?

Warto poszukiwać
2022-01-30

  Podejmijmy próbę powrotu do tematu Eucharystii, a dokładnie do kwestii dobrego jej przeżywania. Ostatnio trafiłem na stronę internetową www.bosko.pl, a na niej ciekawy artykuł o tematyce poruszonej przed tygodniem - "Jak dobrze przeżyć Mszę św." Warto się nad nim zatrzymać.
   Wpadasz do kościoła minutę przed rozpoczęciem Mszy świętej i dziwisz się, że jesteś rozproszony? Podczas czytań błądzisz wzrokiem po obrazach w bocznych nawach, a na kazaniu układasz listę zakupów? Tak rozpoczyna swoje przemyślenia Kamil Łuczak, autor wspomnianego artykułu.
   Co więc trzeba zrobić? We wspomnianym artykule czytamy najpierw: Zrozum, że jesteś w niebie. Bo istotnie, przychodząc na Mszę św., realnie wkraczamy w sferę sacrum, która nie należy już do otaczającego nas świata, ze wszystkimi naszymi troskami i zmartwieniami, a także sukcesami - to jest już niebo... Trzeba tylko ku niemu się wychylić.
   Aby dobrze przeżyć Eucharystię, trzeba też się wysilić na skupienie i ciszę. Nie da się inaczej pojąć, że uczestniczymy w tych samych wydarzeniach, które miały miejsce dwa tysiące lat temu. Cisza jest naczyniem, które wypełnia Pan.
   Wysilając się tylko po ludzku, nie będziemy w stanie przebić się przez barierę sacrum. Należy więc poprosić Ducha Świętego o łaskę skupienia na czas trwania przy Chrystusie.
   Potrzeba ponadto pełnego zaangażowania serca i rozumu. Nawet w czysto doczesnych działaniach dopiero ono przybliża nas do sukcesu, a co dopiero gdy chodzi o sprawy Boże tak wielkiej wagi.
   Wreszcie winniśmy być na Mszy św. jak Maria, która siedziała u stóp swego Nauczyciela, słuchając, co ma nam do powiedzenia.

Jak to zrobić?
2022-01-16

   Zbyt często i zbyt wielu ludzi - tych przychodzących na spotkanie z Panem, do Jego domu - uskarża się na brak skupienia podczas Najświętszej Ofiary. Intelektualnie wszystko niby poukładane: mamy świadomość tego, że uczestniczymy w czymś nadzwyczajnym, że sam Chrystus znów przemienia drobinę materii we własne Ciało, że tej Ofierze towarzyszy mnóstwo aniołów, świętych i dusz czyśćcowych, ale to i tak jakby bicie głową w mur... Nie pomaga nawet właściwe nastawienie, szczera intencja i wysiłek woli. Owszem, czasem mnożą się przeciwności: ktoś fałszujący tuż za plecami, albo (ławkę wcześniej)... chodząca drogeria, draż-niąca nozdrza, albo po prostu zmęczenie, masa kłopotów, które akurat tu -
w świątyni - musiały się skumulować...

Synod o synodalności
2022-01-09

   Brzmi to niemal jak masło maślane i - kto wie? - może tak właśnie ma być... Bo gdyby sparafrazować pewną kwestię ze starej polskiej komedii, pytając Ile jest masła w maśle? to znajdziemy właściwy trop do poszukiwania odpowiedzi na pytanie Ile jest Kościoła w Kościele? I właśnie o to chodzi papieżowi Franciszkowi. On też ma świadomość tego, że Kościół przeżywa, kolejny w swoich dziejach, kryzys. Bezczynnie to można czekać na zmianę pogody i... w końcu się człowiek doczeka. Ta sprawa jest zbyt poważna. Dlatego właśnie zdecydował się on zwołać XVI Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Biskupów w utrwalonej, znanej wszystkim formie. Nagle zaczęto mówić o zmianach. Początkowo nikt nie wiedział, na czym one mają polegać. Dopiero 9 października minionego roku w Watykanie, na pierwszej sesji plenarnej, gromadzącej przedstawicieli większości Kościołów lokalnych, duchownych i świeckich, Ojciec Święty wyjaśniał, w czym rzecz. Od Soboru Watykańskiego II, który bardzo dowartościował rolę świeckich w Kościele, upłynęło już ponad pół wieku - i co z tego? Najwyższy czas zastanowić się nad wspólną drogą, a tak właśnie tłumaczy się słowo synod - wspólna droga. Polega on właśnie na tym, że Kościół chce wspólnotowo rozeznać, co Duch Święty mówi do niego na konkretnym etapie dziejów.  

Wesprzeć nie - obecnych
2021-10-31

   Kogo? Tych, których już pośród nas nie ma, choć nie rozpłynęli się w niebycie i nadal trwają. O, gdyby już byli w niebie! Tego jednak nie wiemy i dlatego zwykliśmy myśleć o naszych zmarłych jako o cierpiących w czyśćcu. Wielu świętych mistyków zostawiło nam liczne świadectwa o niewyobrażalnych cierpieniach dusz tam będących. Gdybyśmy chcieli to porównać do bólów fizycznych, wywołanych choćby chorobą nowotworową, to nikt nie zdołałby nas powstrzymać przed dostarczeniem potrzebującej osobie środków uśmierzających mękę. Działamy tak dopóty, dopóki śmierć nie wyrwie duszy z ciała. Potem nie słychać już jęków, narzekania i wołania o pomoc. Nie zdobędzie się na to ciało podległe rozkładowi. Inaczej jest z duszą. Ta jest już w innym wymiarze i tylko dlatego jej błagalne wycie nie jest słyszalne. Zaledwie nielicznym dane było odebrać stamtąd strzępy informacji.
   Choć czyściec związany jest z cierpieniem, to jest przecież wyrazem ogromu Miłosierdzia Bożego. Jest to niejako ostatnia szansa dla duszy, której już nic zwieść nie zdoła, aby w ogniu miłości się oczyścić i nasycić się pragnieniem Boga. Tylko tyle może zrobić. No, może wciąż modlić się - ale nie w swojej sprawie. Może jedynie wspierać tych, których pozostawiła na ziemi. Ma jednak prawo oczekiwać wzajemności.
   Jak możemy pomóc duszom czyśćcowym?
1. Św. Jan Maria Vianey mówił: Naprzód przez modlitwy. Kiedy się modlimy za duszami w czyśćcu, to na ich korzyść odstępujemy to wszystko, co by Bóg nam udzielił, gdybyśmy się za siebie modlili. [...] Każdego poranka możemy ofiarować za dusze w czyśćcu cierpiące wszystkie czynności nasze dzienne
i wszystkie modlitwy, jakie w ciągu dnia odmówimy.
2. Ten sam święty dodaje: Sposobem najpotężniejszym do uwolnienia dusz z czyśćca jest Msza święta. Gdy ją ofiarujemy za te biedne dusze, to już nie grzesznik prosi za grzesznikiem, ale Bóg równy Ojcu swojemu, który nic nie odmówi Synowi.
3. Możemy dusze z czyśćca uwalniać za pośrednictwem odpustów. Jest to wielka pomoc, ceny niesłychanej, dusze nią wsparte bardzo prędko przybliżają się do nieba - mówi św. Jan.

Módl się za nami grzesznymi
2021-09-26

    Październik to miesiąc poświęcony Matce Bożej Różańcowej. Dzisiaj, wobec nabrzmiałych problemów rodzinnych, gospodarczych, społecznych i politycznych, Różaniec może być naszą mocą, ostoją i ratunkiem. To bezcenna broń duchowa, modlitwa ceniona i praktykowana przez wielu świętych. Czasy potopu szwedzkiego, zaborów, powstań i wojen - to była olbrzymia mobilizacja do modlitwy różańcowej i - dodajmy - jakże skuteczna!

   Niedawno wspominany św. Ojciec Pio mawiał: Kochajcie Maryję i starajcie się, by Ją kochano. Odmawiajcie zawsze Jej różaniec i czyńcie dobro. Dzięki tej modlitwie szatan spudłuje swe ataki i będzie pokonany, i to zawsze. Jest to modlitwa do Tej, która odnosi triumf nad wszystkim i nad wszystkimi. Z kolei św. Jan Maria Vianney był przekonany, że  Jedno tylko Zdrowaś Maryjo dobrze powiedziane wstrząsa całym piekłem. Ciekawego spostrzeżenia dokonał założyciel Opus Dei, św. Josemaria Escriva: Różaniec Święty to potężna broń. Używaj jej z ufnością, a skutek wprawi cię w zadziwienie Różaniec jest szczególnie ważny dla tych, którzy pracują umysłowo lub studiują. Gdyż owo pozornie monotonne szczebiotanie dzieci do swej Matki w modlitwie do Najświętszej Maryi Panny niszczy wszelki zarodek próżności i pychy.

   Wypadałoby tu przywołać chociażby św. Jana Pawła II, który całkowicie zawierzył się Maryi i dlatego z różańcem się nie rozstawał. Nie inaczej wyglądało życie bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który zachęcał do oddania się Jej w macierzyńską niewolę miłości. Te jednak przykłady są nam znane. Ważne, by przekuć je w praktykę modlitewną. Święci nie zostali nam dani po to, by ich podziwiać, ale by ich naśladować. Dlatego w tym szczególnie trudnym czasie dla świadków Chrystusa, mając świadomość boleści, jakie cierpi nasza Matka od swych zagubionych dzieci, próbujmy dawać Jej chwile osłody, biorąc do swych rąk różaniec - indywidualnie, w swoich rodzinach, wspólnotach, podczas nabożeństw w kościele. Nie lękajmy się też wejść do wspólnoty Żywego Różańca. To nic nie kosztuje - poza codziennym odmówieniem zaledwie jednej dziesiątki różańca świętego. W ten sposób tworzymy żywą tarczę przeciwko pociskom złego ducha, któremu zresztą Maryja i tak zdepcze głowę. 

Czwartek
23 marca 2023
Wielki Post
7:30 - Msza św.
Intencja: ++ Gertruda i Antoni Penkowscy
18:00 - Msza św.
Intencja: + Zenon Grzybowski (greg. 23.)

(c) copyright 2009 - 2011 by Parafia Chrystusa Króla w Gdyni Małym Kacku