50 lat minęło... | 2020-11-22 |
Podczas owej celebracji sprzed dekady, w swojej krótkiej, ale jakże treściwej homilii przywoływał też postać ojca tej parafii, budowniczego pierwszego kościoła i plebanii - ks. Stefana Radtkego. Z naciskiem podkreślał, że jest to Sługa Boży, a więc kandydat na ołtarze i zalecał modlitwę w intencji jego beatyfikacji. Kapłan ten wiele tu dokonał w ciągu zaledwie pięciu lat, zanim przeniesiony został (w październiku 1938 r.) do Rożentala koło Lubawy. Niedługo tam pasterzował - aresztowany przez lokalny Selbstschutz, przewożony był od więzienia do więzienia, zanim trafił najpierw do Stutthoffu, a potem do Sachsenhausen. Rodzina i parafianie robili wszystko, aby uzyskać dla niego zwolnienie. Prośba przedstawiona władzom w Berlinie została rozpatrzona pozytywnie, ale ostateczną decyzję pozostawiono władzom obozowym. Ksiądz Stefan sam jednak przekreślił szanse na swoje uwolnienie przyznając w rozmowie z komnedantem obozu, że jest kapłanem katolickim. Proboszczem czasu wojny był ks. Paweł Lubiński, niesłusznie czasem oskarżany o sprzyjanie Niemcom, a przecież znane są świadectwa o tolerowaniu języka polskiego podczas spowiedzi. Generalnie zaś niewiele się o nim mówi. Ks. Robert Rompa, który przez 25 lat przewodził tutejszej wspólnocie, wspominany jest jako dobry gospodarz, budowniczy i doskonały organizator życia parafialnego, pracowity ale też dowcipny. Po nim 18 lat pasterzował tu ks. Jan Cibura. Mówi się, że był dobrym człowiekiem i choć niewiele zdziałał, to radował się aktywnością wikariuszy. W grudniu 1988 roku przybył z Torunia ks. dr Jerzy Więckowiak, historyk sztuki, który wyremontował plebanię oraz dokonał zmian w kościele. |