Za sprawą autora natchnionego przenosimy się na chwilę do dziesiątego wieku przed Chrystusem i próbujemy wyobrazić sobie sytuację przez niego opisywaną. Oto, cieszący się już wówczas wielką sławą Samuel - człowiek, można powiedzieć, od poczęcia stojący przy Panu, otrzymuje polecenie udania się do Betlejem, by tam namaścić na króla jednego z synów Jessego. Przy braku Internetu, dronów czy wścibskich dziennikarzy, wieść o jego zbliżaniu się zadziwiająco szybko dotarła do owego miasteczka i... zaniepokoiła starszyznę. Wiedziano już wówczas o psychicznych dolegliwościach króla Saula i obawiano się, w jakiej formie informacja o obecności proroka w Betlejem przekazana zostanie władcy i jaką może obudzić reakcję. Samuel jednak uspokoił ich oświadczeniem, że przybywa jedynie złożyć w ich mieście ofiarę dla Pana.
Udał się jednak do domu Jessego i tylko jemu wyjawił prawdziwy cel swojej misji. Stała się ona ciekawą lekcją dla niego i dla nas... Gdy bowiem ujrzał Eliaba, pierwszego z przedstawionych przez Jessego synów, oceniając jego wzrost i wygląd, uznał w ...