Góra Synaj to dziś atrakcja turystyczna. Aby się na nią dostać, trzeba wcześnie rano wstać i kilka godzin wspinać się ku szczytowi tej góry, na której sam Bóg zawierał przymierze z Mojżeszem. Widoki stamtąd się rozciągające rekompensują podobno cały trud wspinaczki.
Dla uciekinierów z Egiptu nie była to zwykła przygoda, a wspomniana góra budziła jeszcze przez długi czas trwożliwe wspomnienia. Nic dziwnego - pamiętamy przecież owe przerażające opisy góry spowitej dymami, gdy drżała ziemia wokół niej, a pioruny i błyskawice z ogromną mocą i wielką częstotliwością tworzyły przerażającą dekorację. Nic więc dziwnego, że ludzie prosili Mojżesza, by to on sam rozmawiał z Bogiem, by nie musieli już słyszeć owego przerażającego dźwięku słów Boga.
Pewnie dla tego rodzaju skojarzeń, obecnych we wspomnieniach Żydów, autor dzisiejszego czytania poucza, że Nowe Przymierze, to już nie grzmiące przerażenie, ale Ofiara naszego Pana, którą sam za nas złożył, a my dziś mamy do niej tak łatwy dostęp. Gdyby skojarzyć słow...