Adwent bez wątpienia jest pięknym czasem, jak piękne jest wszystko związane z oczekiwaniem. Cóż z tego, że doskonale znamy cel i wynik owego oczekiwania? Towarzyszy mu przecież rodzaj ekscytującego napięcia, podsycanego przedwczesnym wystrojem świątecznym, gorączką zakupów i nachalną reklamą skierowaną do tych, którzy sami w ogóle nie zdecydowaliby się na zakupy lub mają trudności z dokonaniem wyboru.
Jednak to, co najważniejsze, rozgrywa się na zupełnie innej płaszczyźnie. Nie wszyscy potrafią to dostrzec. A szkoda... Bowiem ten, który ma przyjść już przemawia do nas: w codzienne liturgii (zwłaszcza podczas rorat), w Księdze Pisma św. (proponowanego do przeczytania zwłaszcza w tym roku) oraz poprzez natchnienia do nas kierowane. I nie ma znaczenia, że już to przeżywaliśmy wielokrotnie. Powtórka nigdy nie jest ta sama. To tak, jak ze sportowcami, którzy wielokrotnie te same ćwiczenia wykonują, by dojść wreszcie do perfekcji. Aby lepiej słyszeć i dokładniej zrozumieć, należy stworzyć sobie odpowiednie warunki. Może więc należy pomyśleć o "medialnej abstynencji"? Jakże to człowiek odpoczywa, gdy odetnie się choćby od telewizora...
To jednak jeszcze nie wszystko. Boży przekaz domaga się bowiem odpowiedzi. Cóż zaoferujemy naszemu Panu? Oczekuje pewnie zwłaszcza na wyraźne sygnały miłości bliźniego - zwłaszcza tego najbliższego, w rodzinie...