Roraty | 2012-12-10 |
Z definicji jest to wczesnoporanna Msza św. ku czci Matki Bożej odprawiana w czasie Adwentu. Uczestnictwo w nich wymaga z pewnością ofiary i poświęcenia. Osobiście niemal całe życie uczestniczyłem w roratach o godz. 6.00 i nie twierdzę, że zawsze było łatwo. Zwłaszcza w dzieciństwie... Pierwszy zapał, przy odpowiedniej mobilizacji ze strony rodziców, po prostu dusił lenistwo i niechęć. Im bardziej w głąb tego czasu, tym trudniej było wstawać, ale wystarczyło się przyjrzeć ilu kolegów i koleżanek jest rano w kościele i wstydził się człowiek swojejsłabości... Kościół w rodzinnym Luzinie w czasie rorat był zawsze za ciasny. Gdy już wraz z rodzicami wyprowadziliśmy się do Wejherowa, właśnie w Luzinie parafianie (głównie pracownicy trójmiejskich zakładów) uprosili miejscowego ks. proboszcza, by roraty przesunąć na godzinę... 5.15(!), bo nie zdążali do pracy. Kościół nadal był pełen. Odbywało się to zaledwie kilkanaście lat temu. W Wejherowie frekwencja (mimo wczesnej pory) nadal jest więcej niż zadowalająca. Przed trzema dniami dzwonił ks. Proboszcz od św. Leona żaląc się, że za mało zamówił obrazków dla dzieci - "zaledwie" 150. I brakuje! My zamówiliśmy 100 i dlatego 50 mogliśmy przekazać do Wejherowa. Właśnie dlatego, że na naszych roratach mieliśmy kolejno: w poniedziałek 24 dzieci, we wtorek 25, we środę - 27, we czwartek było 31. Daj Boże, aby tendencja zwyżkowa się utrzymała! Zobaczymy. Do tego jednak potrzeba współpracy rodziców i dziadków. Zachęty w ogłoszeniach parafialnych oraz na katechezie nie wystarczą. |