Jesteśmy przyzwyczajeni do wizerunku Jezusa na krzyżu. Widujemy krzyż w kościele, w domu, w szkole, w miejscach pracy, w urzędach. Niedawno, szukając czegoś w internecie, znalazłem nieco inny wizerunek Chrystusa ukrzyżowanego. Jest On na nim przybity do... palmy. Wizerunek ten daje wiele do myślenia w kontekście dzisiejszej Niedzieli Palmowej.
Zauważmy, że opisy męki Pańskiej ukazują nam tę bliskość palmy i krzyża. W dzisiejszej Ewangelii, która jest odczytywana podczas procesji z palmami, słyszymy o ludziach, którzy dowiedziawszy się, że Jezus zbliża się do Jerozolimy, rzucali przed Nim swe płaszcze i witali go machając palmami i wykrzykując Hosanna Synowi Dawida. Ten sam tłum, w opisie Męki Chrystusa, który usłyszymy po czytaniach, wykrzykuje żeby ukrzyżowano Go, a uwolniono Barabasza. Sytuacja ta jest bliska naszej ludzkiej naturze. Również i my, gdy żyjemy zgodnie z nauką Chrystusa, jesteśmy tymi, którzy Go wychwalają. Jednak grzesząc, a jeszcze gorzej, gdy trwamy w tym grzechu i nie widzimy potrzeby zerwania z nim, ciągle go powtarzając, zamieniamy się w tych, którzy krzyczą o śmierć Chrystusa.
Wracając do wspomnianego wcześniej wizerunku Jezusa przybitego do palmy - tą palmą może być nasza obłuda, zakłamanie, czy też fałszywość przed sobą, przed innymi i przed samym Bogiem. Nieraz może chodzimy do kościoła i udajemy tam kogoś świętego, mimo, że nasze codzienne życie nie jest wzorcowe. Może kim innym jesteśmy przed rodziną, a kimś innym przed znajomymi. Takie przykłady można mnożyć. Każdy z nas sam wie, w czym niedomaga i czym odwraca się od Boga. Ale Pan Bóg chce, abyśmy naprawili swoje niedoskonałe relacje z Nim i z bliźnimi.
Pozostał nam ostatni tydzień do Świąt Wielkanocnych. Warto uświadomić sobie naszą grzeszność, udać się w tym czasie do spowiedzi i przeżywać Święta z Chrystusem, a nie w przywiązaniu do grzechu i świadomości, że to my własnymi grzechami Go ukrzyżowaliśmy.