To trzeba by zmienić | 2010-09-19 |
Skończyły się wakacje, rozpoczął się nowy rok szkolny. Weszliśmy w niego jak trzeba, po Bożemu - Mszą św. sprawowaną w pierwszy dzień nauki, czy - jak w wypadku gimnazjalistów i starszej młodzieży - nawet dzień wcześniej. Kto się wówczas pojawił w kościele pamięta, że - zwłaszcza w odniesieniu do owych starszych - frekwencja nie była imponująca... Pierwsze powakacyjne spowiedzi też odkryły smutną praktykę opuszczania przez zbyt wielu spośród nich niedzielnych Mszy św. To zresztą było widoczne choćby podczas Mszy św. o godz. 11.00. Niebawem rozpocznie się miesiąc różańcowy - październik. Jako duszpasterze, rozpaczliwie będziemy nawoływali do mobilizacji różańcowej. Już teraz zastanawiamy się, czym by zachęcić dzieci do udziału w nabożeństwach tego miesiąca. Ale skoro niektórzy zdążyli się już oswoić z towarzystwem grzechu ciężkiego (tym bowiem jest opuszcznie Mszy św. niedzielnej z własnej winy), to cóż myśleć o nabożeństwach, których ominięcie nie stanowi nawet lekkiego przewinienia. Jeśli dzieci i młodzież odzwyczaimy od udziału w niedzielnej Mszy św., to zepsucie Zachodu prędko nas pochłonie... Wszyscy: zarówno rodzice, nauczyciele, wychowawcy jak i duszpasterze - jesteśmy odpowiedzialni za dobre wychowanie młodego pokolenia. Warto może skorzystać z mądrości zawartej we wczorajszych czytaniach mszalnych. Chrystus, którego odnaleziono w świątyni, "tłumaczy się" Matce i św. Józefowi, że "powinien być w tym, co należy do Ojca". Potem zaś - wspomina ewangelista - "wrócił do Nazaretu i był im poddany". To właściwy kierunek wychowania: oddać dzieci Bogu, by bardziej były dla rodziców.
|