Tak można by powiedzieć opierając się na starym jak świat doświadczeniu, afirmowanym zresztą nauczaniem ewangelicznym: nadzieją na nowe plony jest obumierające stare ziarno, a - dodajmy - wspaniałe budowle powstają często na gruzach starych.
Znajdujemy się właśnie u pewnego kresu: kresu wakacji, kresu lata (również tego z radiem...), bliskiego kresu obecnego sejmu, usiłującego zbyt często ogień krytyki gasić przekonaniem dobrego spełnienia obowiązków, kresu przyzwoitości dotychczasowych tzw. "porządnych".
Oj... porobiło się. Co dalej? - możemy zapytać. Chyba tylko lepiej - powinna brzmieć odpowiedź. Skąd miałby wynikać ten optymizm? Ano z doświadczenia, z praktyki dziejowej, z ogólnego prawa przyrody. Najłatwiej oczywiście najmłodszym: ci z wielkim entuzjazmem od kilku już zapewne dni gładzą swoje tornistry - swoistą przepustkę, pozwalającą na wyjście z piaskownicy. Jakie nadzieje im przyświecają? A jakie nadzieje towarzyszą nauczycielom oczekującym na nowy rocznik nowych uczniów swoich szkół? A jakie nadzieje Polaków w związku ze zbliżającymi się wyborami?
Każda nadzieja, aby wydać owoc, musi być podlana modlitwą. Skontrolujmy więc siebie samych: ile jej w naszym życiu? Najpierw tej dziękczynnej: za szczęśliwie przeżyty czas urlopowo - wakacyjny, i za wszystko co dokonało się wokół nas. Dalej - modlitwy błagalnej: w związku z tym wszystkim. co jest przedmiotem naszych nadziei. Samo nic się nie dokona. Wielkie dzieła powstają we współpracy dobrej woli człowieka z łaską płynącą z nieba. Dlatego obserwując rozmaite kresy, lato oddalające się po dywanie spadających liści - nie dajmy się zatrzymać hamulcem sentymentów. To, co odchodzi, jest zapowiedzią nowego, daj Boże lepszego. Aby tak się jednak stało, musimy posłuchać ewangelicznej przestrogi naszego Pana: kto się wywyższa, będzie poniżony oraz wezwania mędrca Syracha: Z łagodnością wykonuj swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, bidzie cię miłował. Krótko mówiąc: zajmij się swoim, byle uczciwie, a nowe będzie piękne...