Nie mam nic przeciwko wspólnotowym spotkaniom w atmosferze Bożego Narodzenia. Takie jak najbardziej powinny się odbywać i to właśnie po Bożym Narodzeniu - przy śpiewie kolęd, być może przy kawie i herbacie, ale w żadnym wypadku nie należy tego nazywać wigilią, ani czynić z tego protezy wigilijnej wieczerzy.
Coraz mniej śpiewa się kolęd, zresztą w ogóle coraz mniej w domach się śpiewa, dlatego właśnie okres kolędowy byłby dobry na zmianę. Trzeba by to wykorzystać i to właśnie jako alternatywę dla owych dziwnych "wigilii". Jak najbardziej właśnie teraz należałoby się spotykać przy świątecznych czy po- świątecznych stołach w gronie bliskich i przyjaciół, krewnych czy sąsiadów
- aby wielbić Pana Boga śpiewami ku czci Jego Narodzin. Byłoby pewnie dobrze, abyśmy również w naszych parafialnych wspólnotach - może po zakończeniu kolęd - też spotkali się na kolędowym śpiewaniu?