Immanuel Kant przyszedł na świat w 1724 roku. Jeszcze za życia ten niemiecki filozof cieszył się sławą jednego z najwybitniejszych umysłów epoki oświecenia. Niezwykle intrygujący jest fakt, że w czasach, w których całe rzesze myślicieli starały się (bezskutecznie) znaleźć dowody przeciw możliwości istnienia Boga, Kant, w toku swoich filozoficznych badań, jakby przypadkiem, opracował coś wręcz przeciwnego dostarczył mocnych argumentów przemawiających za istnieniem Boga.
Kant zastanawiał się, skąd w ludziach bierze się pragnienie bycia dobrymi. Stwierdzał, że wszystkie istoty ludzkie, niezależnie od tego, w jakich rodzinach, kulturach i religiach są wychowywane, odczuwają w sobie jakieś wspólne całej ludzkości prawo naturalne, które każe im unikać pewnych uczynków, a inne nakazuje robić. Tłumaczył, że nawet najokrutniejszy zbrodniarz mordujący dla własnych korzyści w głębi duszy ma opory wobec swych czynów i czuje, iż robi źle. Tego moralnego przekonania nie może on zagłuszyć w sobie ani środkami odurzającymi, ani przyzwyczajeniem do złego, próbuje natomiast znaleźć okoliczności łagodzące dla swoich przestępstw (bieda, gniew, dobro narodu...). Każdy człowiek wie zatem, że powinien być dobry, nawet jeśli w danej chwili obojętnie z jakich powodów nie zawsze taki jest.
Stwierdzenie istnienia wspólnego wszystkim ludziom prawa moralnego prowadzi według Kanta do trzech niezwykle ważnych wniosków:
1. Człowiek ma wolność wyboru postępowania (nikt sztucznie nie steruje jego działaniem, sam wybiera, co robi).
2. Człowiek ma nieśmiertelną duszę.
3. Istnieje Bóg.
Skąd takie wnioski? Z bardzo logicznej koncepcji Immanuela Kanta, która zostanie dokładnie wyjaśniona (z braku miejsca) za tydzień...