Pierwsze czytanie przypomina nam czas, kiedy to u początków świata zachwyciliśmy się pięknem owoców jednego z drzew, które znajdowało się w ogrodzie Eden. Z niego to wąż szeptał nam: zbuntuj się przeciw Bogu, zacznij narzekać na niewygody, uwierz w to, że Bóg nie chce twojego szczęścia. Wtedy poszliśmy w tym kierunku, pozwoliliśmy, by zrodziło się nasze grzeszne ja - zaczęliśmy żyć sami dla siebie, odwracając się od Boga, siebie uczyniliśmy bogami. Z czasem zobaczyliśmy że to nie przyniosło nam szczęścia. Przeciwnie, zdaliśmy sobie sprawę, że słowa węża są jak jad palący, który prowadzi do śmierci. Wówczas Bóg zwrócił nasze spojrzenie na inne drzewo, na którym został pokonany wąż - nasz zwodziciel. To drzewo krzyża. Miejsce, na którym Bóg uniżył samego siebie.
W przywołanych obrazach widzimy również dwie pary rąk. Jedne wzięły krzyż, zaniosły go na górę haniebnej śmierci, dały się do niego przybić, by z tego miejsca, pozostając wyciągnięte nad całym światem, objawić swoją miłość do człowieka. Natomiast druga para rąk najpierw sięgnęła po owoc, później po gwóźdź, by zabić Boga w swoim sercu. Dziś, kiedy krzyż został podwyższony, jest możliwe aby jeszcze raz spotkały się te dwie pary rąk. Bóg z otwartymi ramionami czeka, abyśmy przyszli, aby na Jego Imię zgięło się każde kolano. Aby w swoim sercu Jemu oddać panowanie nad sobą.
Dzisiejsza niedziela zachęca nas, abyśmy w krzyżu Chrystusa dostrzegali przede wszystkim nie własną grzeszność, lecz wielką miłość i miłosierdzie naszego Stwórcy. Jest to dzień w którym Bóg - będący Miłością - zaprasza człowieka, który miłości pragnie. Także prawdziwe szczęście ludzkie jest możliwe tylko w Bogu. Zawsze ochotnie odpowiadajmy na to zaproszenie, nie rezygnujmy z ogromnego daru jaki został nam dany. W przeciwnym razie doprowadzimy się do życia bez Boga, sami uczynimy się bożkami, a w konsekwencji pozbawimy się wiecznego życia.