Patrząc na dzisiejszą Ewangelię można by zadać sobie pytanie czy sprawiedliwość i miłosierdzie nie wykluczają się wzajemnie. W przypowieści Jezusowej widzimy gospodarza, który z jednej strony powodowany sprawiedliwością dał należną zapłatę robotnikom pracującym u niego cały dzień, a z drugiej strony - kierowany miłosierdziem - taką samą zapłatę dał robotnikom pracującym godzinę. Może wydawać się to nam niesprawiedliwe, bo ludzka logika nam to podpowiada, ale ten gospodarz kierował się logiką Bożą.
Bóg chce dać taką samą zapłatę wszystkim - każdemu chce dać życie wieczne. Tak samo będą zbawieni ci którzy całe życie przestrzegają Bożych przykazań, jak i ci, którzy dopiero przed śmiercią przeżyją nawrócenie. Tu znowu może obudzić się w nas bunt. Dlaczego ten, który całe życie grzeszył, ma być zrównany z osobą żyjącą przykładnie. Można pójść jeszcze dalej: powiedzieć, że w takim razie nie opłaca się przestrzegać przykazań, chodzić do kościoła, modlić się. Tak będziemy myśleć dopóki nie zrozumiemy, że to nie Bogu potrzebne są nasze modlitwy. Że ta praca, którą wykonywali robot-nicy z dzisiejszej Ewangelii, była potrzebna wyłącznie im samym, aby przez nią przygotować się do otrzymania daru, jakim gospodarz chciał ich obdarzyć.